Czy Fragrantica może być pomocna dla perfumiarza?
Moim zdaniem, bardzo.
Często korzystam z tego serwisu, żeby poznać opinie ludzi, zwrócić szczególną uwagę na nuty, które podobają się recenzentom, rozeznać się w aktualnych trendach.
Także bardzo lubię następujące ćwiczenie: wybieram nieznane mi perfumy, a następnie na podstawie samych opinii i opisu nut próbuję odtworzyć dany zapach. Potem konfrontuję otrzymany zapach z oryginałem. Rzadko jednak udaje się uzyskać dobry wynik.
Dlaczego tak się dzieje?
Jeden z powodów to niedoskonałość systemu przekazu informacji o zapachu i o jego poszczególnych nutach.
Mówi się, że osoba, która odkryje doskonałą metodę kodowania zapachu, taką jak zapis nut w muzyce czy choćby kody kolorów w grafice, niewątpliwie otrzyma nagrodę Nobla. Na razie musimy posługiwać się tym co mamy – znanymi nam nutami zapachowymi.
Tutaj kryje się jednak drugi, o wiele bardziej istotny dla wielbicieli perfum, problem.
Rozpoznawanie tych nut!
Powiedzcie, kto z Was miał przyjemność poznać zapach naturalnej ambry, agaru, sandału? Ile znacie abstrakcyjnych składników syntetycznych, przy zapoznaniu się z którymi mózg każdego interpretuje je inaczej? Nie wspominając nawet o komercyjnych nazwach typu drzewo kaszmirowe, gliny afrykańskie, promienie słońca i inne wymysły marketingowców, które mogą być w zasadzie czymkolwiek.
Żeby ułatwić nam życie i odpowiednio nas ukierunkować, producenci perfum prezentują piramidy zapachowe, dzięki którym pojmujemy, że tą zieloną nutę powinniśmy zinterpretować jako galbanum, a tą słodycz z bazy jako wanilię z Madagaskaru 😀
Jeśli w przyszłości spotkamy taką samą nutę w innych perfumach – łatwo ją rozpoznamy.
No… chyba że inny producent opisze zieleń jako alpejską trawę, a słodycz jako ambrę połączoną z bobami tonka. Wtedy rozpętamy świętą perfumową wojnę i będziemy się wykłócać o Alpy i Madagaskar w perfumach 😆
Jakiś czas temu odezwał się do mnie czytelnik z prośbą o pomoc:
Od lat moim nr1 wśród zapachów męskich jest woda toaletowa 287 marki Marinella.
Niestety od kilku lat niedostępna już w Polsce. Można ją jeszcze kupić przez ebay’a z Włoch, ale chcąc poeksperymentować, postanowiłem ją odtworzyć na podstawie opisu z Fragrantica i swojej pamięci zapachowej. Kupiłem wszystkie składniki wymienione w opisie z wyjątkiem gwajakowca.
A propos, do tej pory nawet nie wiem jaki to zapach określany jako “drzewo gwajakowe”.
Zakupiłem więc żywicę z gwajakowca i rozpuściłem ją w spirytusie. Zapach tej mikstury przypomina mi trochę kawę cappuccino, kawę latte, trochę likier baileys irish coffee. Zacząłem więc zabawę bez gwajaka no i oczywiście (jak się można domyślać) do tej pory nie udało mi się nawet zbliżyć do tego zapachu, totalna klapa.
Nie znałem tych perfum, lecz na podstawie opisu z Fragrantica przeprowadziłem pewną analizę. Odpisałem nawet:
Wydaje mi się, że już teraz wiem o co chodzi w tym zapachu (i nie chodzi w nim o gwajak).
Czytelnik załatwiał dla mnie próbkę, ja w tym czasie rozważałem:
– na polskiej Fragrantica brak recenzji i oceny, należy więc zmienić język —> KLIK i jeszcze jeden KLIK.
– ooo, no proszę, wszystkie oceny pochodzą z wersji angielskiej i włoskiej, jest ich łącznie 7 – to bardzo mało. Recenzje są tylko dwie.
– osoby oceniające wskazały, że w zapachu najlepiej rozpoznają lawendę, gwajak i czarny pieprz. Trzy głosy na ambrę i po jednym na resztę – cedr, tytoń i szałwię. Recenzje są podobne: zapach wg testujących jest połączeniem lawendy i drzewa gwajakowego.
– po przeczytaniu tego wszystkiego zrozumiałem, że recenzenci prawdopodobnie się mylą interpretując inne składniki (ich połączenie) jako gwajak. Dlaczego? Po pierwsze, mało kto wie jak pachnie gwajakowiec. Po drugie, perfumy z prowadzącą nutą gwajaku są taką rzadkością, że uznałem tą możliwość za znikomą.
– co pozostaje? Lawenda, pieprz i ambra. Uznałem więc, że powinny to być perfumy fougerowe. Przyprawowo-balsamiczna interpretacja lawendy.
Z tym ostatnim stwierdzeniem jednak nieco się myliłem.
Otrzymałem próbkę, mogłem teraz skonfrontować swoje domysły z rzeczywistością.
Od razu, już po pierwszym psiknięciu, wszystko stało się jasne. Typowy włoski styl, wyraziste nuty, dokładnie widoczne przejścia kolejnych etapów rozwoju aromatu. Doskonale znałem ten zapach: na przełomie lat 80-90-ch moi rodzice zapraszali sporo gości; panowie przybywali elegancko ubrani wypachnieni bardzo popularnymi w owym czasie włoskimi perfumami, z niezwykłym dla dzisiejszych czasów połączeniem lawendy i ambry.
E.Marinella 287 to niewątpliwie eleganckie perfumy, lecz ich czas przeminął. Twórca zapachu, jak mi się zdaje, spróbował z roku 2002 przenieść odbiorców o 10-20 lat wstecz. Z tegoż powodu nasz czytelnik nie zdołał znaleźć podobnych nut w innych dzisiejszych perfumach: włoska elegancja z końca XX wieku właśnie tam została – w XX wieku.
Zapach 287 otwiera się mydlaną czystą lawendą pozbawioną cytrusów, nie brakuje jej jednak naturalności. Ja taki efekt uzyskiwałem łącząc Linalool z Linalyl Acetate oraz małą ilością olejku lawendowego. Strona ziołowo-przyprawowa jest podtrzymana szałwią, gałką muszkatołową i, jak mi się wydało, kardamonem.
Zapach dość szybko ewoluuje ukazując czarny pieprz połączony z nutami tytoniu. W sercu króluje właśnie ten akord. A teraz proszę zauważyć, że szałwia i tytoń otrzymały tylko po jednym głosie na Fragrantica! Za to gwajak, który możliwe że faktycznie jest w zapachu, lecz istnieje gdzieś daleko w tle, zebrał aż 5 głosów. Obstawiam, że wrażenie tytoniu składa się z ciepłych nut drzewnych oraz kilkunastu składników przyprawowych – to od tego właśnie wątku rozpocząłbym komponowanie środkowej części zapachu, dodając następnie czarny pieprz.
Cały jednak sęk, cała idea Marinelli 287 tkwi w rozbudowanym, niezwykle przesłodzonym akordzie ambrowym. Gdybym oceniał te perfumy na Fragrantica, na pierwszym miejscu umieściłbym ambrę, potem lawendę, dopiero na końcu tytoń i przyprawy (gwajak byłby ostatni 😀 ).
Zatem Marinella 287 to przede wszystkim połączenie akordu ambrowego z lawendą. Jeśli jest to zapach fougere, to raczej z tych bardziej nowoczesnych, niezbyt przypominających klasyczne. Jeśli orientalny – to z nietypową dla tej kategorii głową.
Fragrantica sklasyfikowała go jako drzewno-przyprawowy. Może być 🙂
Na powyższym obrazku zaprezentowane zostały wszystkie najważniejsze aspekty szarej ambry. W rozpatrywanym zapachu są one ujęte, jednak najbardziej uwidoczniono słodki aspekt za pomocą olbrzymiej dawki kumaryny i wanilii. Właśnie od tego akordu rozpoczynałbym tworzenie ambry dodając kolejno inne aspekty.
Na pewno nie będzie to łatwe zadanie.
Pisanie ambrowych opowieści jest raczej dla bardziej zaawansowanych. Tym bardziej, że Marinellę 287 nadal można kupić za niezbyt wygórowaną cenę.
Jeśli jednak czytelnik (lub inni czytelnicy) zechcą odtworzyć ten aromat, należy działać wg schematu:
– Ambroxan – kumaryna – wanilia – inne aspekty ambry,
– Akord tytoniowy – czarny pieprz – cynamon? – ciepłe molekuły drzewne+przyprawy,
– Akord lawendowy – szałwia – gałka muszkatołowa? – kardamon?
Także coś mi podpowiada, że nie obeszło się bez wszechobecnego Iso E Super.
Życzę powodzenia, a także wytrwałości, ponieważ to ona stanowi najważniejszy składnik sukcesu każdego perfumiarza!
Dziękuję za artykuł. Mam już kierunek, więc będę próbował odtworzyć tę niezwykłą nutę. A czy mógłbyś jeszcze wymienić inne zapachy mające wspólne cechy z 287?
Tak jak pisałem, obecnie ciężko o takie połączenie. Natomiast przesłodzoną ambrę spotkać wciąż można. Jeśli dobrze pamiętam, coś podobnego było w którymś z Ajmal. Możliwe że w Amber Wood.
Aż chce się zabrać za komponowanie ;>
Przypomniałem sobie że ta przesłodzona nuta jest czasami określana przez marketingowców jako arabska ambra
Czy Fragrantica jest pomocna dla perfumiarza?
Moim zdaniem, w ogóle, a zwłaszcza jej polska wersja. W opisach perfum, nut zapachowych czy nazwach perfum kardynalne błędy. Zła data powstania zapachu, zła nazwa, pomieszane nuty. Na forum siedzą ludzie, którzy myślą, że zbieractwo flakonów równa sie wiedzy perfumowej. Podróbek zamienników i odpowiedników bronią jak niepodległości twierdząc, że dzięki nim poznali oryginalne perfumy, choć jak sami przyznają pierwowzorów tych zamienników nigdy nie używali. Panoszą się i wymądrzają jakby zjedli wszystkie rozumy, a przy tym wiedze perfumową mają zerową. Oczywiście jak wszędzie panuje słodko-pierdzące klepanie się po ramionkach i szukanie atencji w kółeczkach wzajemnej adoracji. Jedna z użytkowniczek niejaka audarya doznaje wręcz orgazmu kiedy zgłasza posty użytkowników, dzięki czemu zostają zbanowani, “Skarżenie” do admina to jej nieustające zajęcie. Według tej osoby wszystkie posty, które zawierają zdanie odmienne do jej zdania, są niezgodne z regulaminem, napastliwe i hejterskie. Widać, że forum Fragrantica to jej jedyne miejsce w internecie, czasami mam wrażenie,c że jedyny powód do życia. Siedzi tam dniami i nocami i zgłasza wszystkie posty, które nie są po jej myśli. Paranoiczka – przykład książkowy.
Ogólnie miejsce pełne niekompetentnych, samozwańczych znawców perfum z toksyczną atmosferą, i tematami na jedno kopyto sprowadzającymi się do chwalenia się własnymi zbiorami i oczekiwania na oklaski zazdrosnych wspó-łforumowiczów Radzę omijać.