Współczesne perfumiarstwo narodziło się w drugiej połowie XVIII wieku i od samego początku rozwijało się dwutorowo. Jeden z kierunków zyskał nazwę orientalno-piżmowego – cięższego, zmysłowego, bazującego na słodkich, ciepłych, balsamicznych akordach. Drugi nurt wyrastał w kontrze do tamtego – był lekki, orzeźwiający i pełen powietrza. Można go nazwać po prostu: świeżym.
Historia świeżości w perfumach rozpoczyna się od nut cytrusowych – składników, które były wówczas łatwo dostępne i dawały natychmiastowe wrażenie lekkości. Z czasem wachlarz świeżych akordów zaczął się rozszerzać. Jak więc perfumiarze wyobrażają sobie świeżość?
Może być cytrusowa, ziołowa, morska, pralnianie czysta, ozonowa… Każda z tych interpretacji ma swój język zapachowy i emocjonalny.
Na początku XXI wieku rozpoczęła się nowa fala eksperymentów ze świeżością. Szczególną uwagę przyciągnęły trzy kierunki: świeżość zielona, miętowa oraz nuty herbaciane, które w pewnym sensie połączyły dwie wcześniejsze idee w jedną spójną opowieść.
Herbata z gruszką
Mięta – choć wywodzi się ze świata ziół – bardzo szybko uformowała własną kategorię. Niestety, równie szybko została ona zakwestionowana jako zbyt funkcjonalna. Nasze kulturowe skojarzenia z miętą są mocno ugruntowane: guma do żucia, pasty do zębów, odświeżacze powietrza. Trudno nam było zaakceptować ją jako składnik perfum z wyższej półki.
Jednak mięta w towarzystwie herbaty tworzy zupełnie inną jakość – delikatniejszą, bardziej wyrafinowaną i akceptowalną z perfumeryjnego punktu widzenia. Ten duet wprowadza nowy wymiar świeżości – mniej oczywisty, a przez to bardziej intrygujący.
Zieleń natomiast przez długi czas pełniła w perfumach funkcję drugoplanową – była dodatkiem, tłem, elementem wzmacniającym naturalność kompozycji. Rzadko kiedy pozwalano jej grać pierwsze skrzypce. A przecież zielona świeżość ma ogromny potencjał – pachnie liśćmi, trawą, gałązkami po deszczu, niesie ze sobą skojarzenia z życiem i ruchem. Nie sposób jej zignorować. I grzechem byłoby jej nie wykorzystać.
Współczesna świeżość w perfumach to już nie tylko cytryny i bryza morska. To cały krajobraz zapachowy, w którym obok znanych motywów pojawiają się nowe, bardziej złożone nuty: herbata, mate, mięta, figowiec, liście i trawa, zielone łodygi. To opowieść o poszukiwaniu nowoczesnej lekkości – niebanalnej, ale zrozumiałej, wyrafinowanej, ale przyjemnej.
Kiedy grupa na FB zagłosowała na zapach, którego zupełnie nie planowałem, ale stworzenie którego już od dawna chodziło mi po głowie, była to bardzo miła niespodzianka, dodająca energii i natychmiastowego zapału do pracy. Spośród trzech projektowanych zapachów, Herbata z Gruszką powstała najszybciej – byłem na nią mentalnie i warsztatowo przygotowany.
W pracy nad tą kompozycją postawiłem sobie za cel uchwycenie kilku odcieni świeżości, koncentrując się przede wszystkim na trzech kluczowych wątkach: mięty, zieleni i herbaty.
Wątek miętowy był najtrudniejszy do opracowania – chciałem, by był perfumeryjny, nie funkcyjny. Połączyłem dwie odmiany mięty – spearmint i peppermint – z absolutem liści czarnej porzeczki, który dodaje soczystości i niuansów. Sięgnąłem też po składniki, które nie pachną miętą w sposób bezpośredni, ale przywołują podobne wrażenia świeżości. Ciekawym doświadczeniem było dodanie kolendry – jej zielony, lekko cytrusowy aromat zbudował dodatkową warstwę naturalności i wzbogacił miętowy akord o ziołową głębię.
Wątek zielony został oparty na gruszce – co wbrew pozorom nie jest prostym zadaniem. Więcej na ten temat opisywałem w artykule “Jak uprawiać gruszki”, do którego warto zajrzeć, by lepiej zrozumieć perfumeryjne wyzwania pracy z tym owocem. Tym razem jednak zadanie było jasne: gruszka miała być świeża i zielona. Skonstruowałem więc akord gruszkowy, który rozbudowałem o nieoczywisty, ale zaskakująco dobrze współgrający element – liczi. To połączenie ładnie spięło gruszkę z pozostałymi nutami i pozwoliło na dodanie sporej dawki zielonych akcentów. Być może właśnie przez to, że moim celem było „ozielenienie” gruszki, niektórzy testerzy uznali, że owoc nie jest tak wyraźny, jak się spodziewali.
Wątek herbaciany – fundament całej kompozycji – zbudowałem z połączenia zielonej herbaty, czarnej herbaty, absolutu mate oraz kilku składników przywołujących wrażenie herbacianej świeżości. To nuta kontemplacyjna, ale nie ciężka. Eteryczna, ale obecna.
Myślę, że efekt końcowy jest całkiem udany. Udało mi się – mam nadzieję – odświeżyć nieco zapomniany styl herbacianej świeżości, który święcił triumfy na początku XXI wieku. A „Herbata z Gruszką” wydaje się być zapachem idealnym na zbliżające się ciepłe, letnie dni. 😊
