Testy aromatów konkursowych. Zapachy 1-3

Testujący oceniają przesłane prace o numerach 1, 2, 3

Rennifer_Lopez: Mała leśna polana … albo Grey Flannel osłodzony żywicą.

Przede wszystkim, zapach nie kojarzy mi się z orientem, tylko z małą polaną w środku lasu, nieco zacienioną przez wysokie drzewa. Na polanie rosną fiołki i jeszcze jakieś kwiaty (irysy?), jest wcześnie i jeszcze troszkę chłodnawo, ale zapowiada się ciepły dzień. Na razie wokół unosi się zapach kwiatów i wytrawnej zieloności, ale wraz z upływem czasu powietrze rozgrzewa się i chłodna świeżość ustępuje miejsca żywicznym aromatom. Panuje nastrój niczym nie zmąconej ciszy, spokoju, relaksu.

Wczoraj tak bardzo nie mogłam doczekać się testów, że dałam jeden maleńki psiczek na dłoń przed spotkaniem z księgową (miałam ochotę na więcej, ale nie wiedziałam czego się spodziewać). Myślałam że później zaaplikuję solidniejszy psik, ale ku mojemu zaskoczeniu zapach był wyczuwalny, więc go tak zostawiłam z ciekawości jak długo wytrzyma. Przetrwał 10 godzin, przy wielokrotnym myciu rąk i naczyń – oczywiście zrobił się bliskoskórny, ale bez problemu go wyczuwałam. Mogę powiedzieć że na mnie trzyma się świetnie

Dzisiaj rano psiknęłam się nim jeszcze raz, nie tylko dlatego, żeby sprawdzić czy uda mi się wyczuć coś więcej, ale też dlatego, że zapach skojarzył mi się z Grey Flannel. Zastanawiałam się czy o tym wspominać bo sporo osób nie znosi tych perfum, nie chciałabym dobijać twórcy swoim skojarzeniem. Testowałam je ręka w rękę i tak, “jedynka” i Grey Flannel w pewnym momencie na mojej skórze robią się identyczne i tak jest przez około godzinę. A potem ku mojej uciesze jest lepiej – podoba mi się Grey Flannel ale nie mogłabym go nosić bo za bardzo czuję że to męski zapach, ma też w sobie przez dłuższy czas jakąś świdrującą nutę. “Jedynka” jest jej pozbawiona, ma za to pewną kremowość, pięknie ociepla się i lekko wysładza z upływem czasu. Mogłabym nosić ten zapach

Lubię odgadywać nuty w perfumach, tutaj też nie mogłam się powstrzymać – mam nadzieję że inni testujący nie będą się tym sugerować, bo często czuję coś innego niż to, co podane w składzie. Tutaj czuję fioletowe kwiaty, głównie fiołki (plus heliotrop? irys?), jakieś drewienka, piżmo i żywicę.


Liczi: Minerał – Tektyt

Maleńka marokańska knajpka serwująca tradycyjny tadżin przyprawiony goździkami, cynamonem, pieprzem, rodzynkami i imbirem. Dania przygotowane w piecu opalanym drewnem. Na deser słodka herbatka z kardamonem słodzona zmiażdżonymi daktylami. Zapach w otwarciu świeży, przestrzenny, z czasem staje się bardziej kremowy, drzewno waniliowy, całkiem noszalny.


Kubańczyk: Zielone mokradła

Pierwszy otworzony przeze mnie woreczek strunowy.
Jeden strzał wystarczył, żeby wiedzieć co jest grane. Fougere pełną gębą, nie sposób nie porównać tego zapachu do Quorum- Antonio Puiga, czy też Grey Flannel Geoffrey’a Benee. To zapach dżentelmena w brązowym kapeluszu, spacerującego zaraz przed zmierzchem  przez mokry i ciemny las, nieopodal mokradeł. “Jedynka” to kompozycja drewniano-cytrusowo- orzechowo-lawendowa, z bardzo dobrze wyważonymi składnikami – czuć tu cytrynową “szaletowośc”(którą albo się kocha albo nienawidzi), ale nie narzuca się użytkownikowi w taki sposób, jak jest to podane w YSL Kouros. Niestety od jakiegoś czasu tego typu zapachy nie działają na mnie dobrze i powodują ból głowy. To chyba sprawka mchu dębowego.
Lubię perfumom przypisywać kolory. W tym przypadku będzie to ciemnozielony, zielono-szary.


Iwonidos: szufladka dziadka Władka

Przed Świętami dziadek Władek
znów otwiera swą szufladę:
jest kardamon wysuszony
są goździki, i krojony
susz z owoców cytrusowych
i mieszanek ciut ziołowych.

Po otwarciu unosi się łatwy do wyczucia aromat goździków, cytrusów, suszonych owoców. Jest też kardamon i sporo wetywerii. Nie czuję żadnych kwiatów, prócz odrobiny neroli. Zapach jest suchy od samego początku. Paru kropel wilgoci doszukałam się w nie do końca wysuszonych owocach. Nie wiem jednak jakie to owoce, bo są niejednoznaczne. Mogłyby to być morele, słodkawo-kwaskowe, mięsiste, suszone, a jednak z nieco wilgotnym miąższem. Otwarcie podoba mi się najbardziej. Jest bogate i bardzo aromatyczne. Po jakimś czasie wszystko przycicha i łagodnieje. Na mojej skórze znikają goździki, czego bardzo żałuję. Zostaje kardamon, wetyweria i kęs słodko-kwaśnych owoców, które na dłuższą metę są nieco mdlące. Projekcja dobra, trwałość bardzo dobra – trzyma się na mnie 7 godzin i choć znacznie przycichł, nadal jest wyczuwalny. To świetny zapach, choć muszę się przyznać, że nieco mnie zmęczył.


Mikail: Dojrzała zieleń
Zapach numer 1 kojarzy mi się ze stawem otoczonym gęstą, dojrzałą roślinnością. Wilgotna zieleń, mech dębowy i delikatne nuty kwiatów. Bardzo męskie nuty, gdzieś w tle wyczuwam podobieństwo do Kourosa od YSL.


Jafa:
Bardzo intensywny w otwarciu jak by słony, metaliczny,  cierpki, później się wysładza i wybijają się kwiaty.   Trwałość i projekcja bardzo dobre.


Ela:
To zapach ziołowy. Ten zapach w jakiś niezwykły sposób przywodzi na myśl wizerunek palonych w ogniu ziół i szamana okadzającego gęstym dymem chorego. Gęsty, to dobre określenie. Zapach jest gęsty. Aromatyczny, gryzący w nozdrza dym, który uzdrawia ciało i ducha. Ten zapach zupełnie niespodziewanie przywołał we mnie odczucie powrotu do wartości, odwrócenie spojrzenia od marności. Nie pachnie jak znane mi kadzidła ale kojarzy się z ascetycznością i uzdrowieniem ducha.


Sobejjj:
Bezkompromisowe otwarcie od razu wskazujące na orientalny charakter zapachu – ze świdrującymi przyprawami (imbir i coś z eugenolem – przychodzą na myśl goździki, cynamon, gałka muszkatołowa) i różnymi odsłonami pomarańczy, może gorzki petigrain i neroli, od którego czuć nutkę indolicznych kwiatów (+ ylang-ylang?), także coś a la kandyzowana skórka. Po chwili, w sercu zapachu robi się przyjemnie, kremowo, ciepło, balsamicznie i miodowo. Wciąż czuć lekko indoliczne kwiaty, pojawia się też akord nieco woskowy/gumowy. Znajduję tu jakąś część wspólną z Sartorial, być może wosk pszczeli lub jakieś aldehydy? W każdym razie naprawdę dużo się dzieje i jest to bardzo przyjemne i interesujące. Zawiodłem się natomiast na bazie zapachu, w której najpierw czuć jakby za dużo samych przypraw, a później robi się bardzo nijaka – takie kremowe neutralne mydełko, co samo w samie nie jest złe, ale tu nie bardzo mi to pasuje. Nie zmienia to faktu, że zapach oceniam wysoko, bo jest interesujący i nosi się go dobrze, a także widzę możliwości rozwinięcia go na kilka ciekawych sposobów.


Zapach bzu i agrestu:  
Animalny zapach pokroju YSL Kouros. Czuję wosk/miód oraz cybet albo kastoreum i tak jakby aldehydy, może paczula. Zdecydowanie męski, zupełnie nie mój klimat. Jak ktoś lubi Kourosa, to ta kompozycja by mu się na pewno spodobała. Nie czuć alko, idealna moc, wyrazisty. Konkurencja dla Kourosa.


Leondros  
Ten twór mnie zaskoczył. Dzień wcześniej porównywałem Grey Flannel z różnych lat, by tutaj… poczuć właśnie ją. Zapach ma w sobie dużo mydła, szarego, zwykłego mydła, które jest otoczone białymi kwiatami. Dość stare to kwiaty, powiedziałbym, że to nawet i dzięgiel w otoczeniu nut animalnych. Konotacja z Hascishem i Szarą flanelą jest mocna. Męski zapach.


Machiavelli: Relaks w hammamie
Gdzież w upalny dzień moglibyśmy odnaleźć odrobinę wytchnienia, jeśli nie w hammamie? Gęste kłęby gorącej pary, wonne olejki unoszące się w powietrzu i kremy wmasowywane w rozgrzane ciało. Na mauretańskich kaflach czekają już orzeźwiające napoje, a gdzieś z boku ktoś niesie słupki drewna dla podtrzymania paleniska. Mężczyźni przepasani lnianymi ręcznikami dyskutują na tarasie. W izbie niżej, kobiety rozmawiają, poddając się następnym zabiegom. Na chwałę Allaha, odnowa ciała i ducha.
Kompozycja może nie ewoluuje jakoś wyraźnie, ale tworzy wokół siebie sferę różnych akcentów, zachowując przy tym balans. Wyczuwalna jest lekko kremowa słodycz, kojarząca się z kremem do rąk, są subtelne akcenty kwiatowe i cytrusowe. Tło zdaje się piżmowo-drzewne z akcentami żywicznymi, dość gładkie i spokojnie projektujące. Zapach zdaje się balansować między orientem, a myślą europejską. Wydaje się dość uniwersalny, pachnie perfumeryjnie, ale ma w sobie umiar.


Kasja:
Otwarcie jest słodko – gorzkie, to może być galbanum lub Allyl Amyl Glycolate z Dihydromyrcenol w połączeniu z tonką. Zielone liście i gorzkość petitgrain miesza się z pudrowym fiołkiem. Niestety ta pudrowość trochę mnie przytłacza. W sercu miodowo – kwiatowe nuty przywołują wspomnienie kwiatów mimozy. W bazie odnajduję akord wanilia –wetyweria – mech dębowy, nuty ambrowe. Wciąż pobrzmiewają tony galbanum, są obecne nuty drzewne i kumarynowe. Ładny, zmienny, taki złagodzony orient dla Europejczyka. Trwałość bardzo dobra ok 10 godzin. Projekcja zadowalająca, zapach czuję z nadgarstka bez przykładania ręki do nosa. Gdyby pudrowość była mniejsza, chętnie bym nosiła. Testując tą kompozycję czułam się jakbym spędziła ranek i wczesne południe na leśnej polanie, pełnej fiołków rosnących pod galbanum i słonecznej mimozy wplecionej miedzy drzewa porośnięte mchem.

Rennifer_Lopez: Pradawna Jaskinia

Początkowo nazwałam go odą do styraksu. Bardzo długo nie wyczuwałam nic innego, tylko intensywny, wytrawny, suchy, leciutko dymny styraks. Bardzo ciekawi mnie czy to naprawdę styraks czy coś innego. Kojarzy mi się z ciemnością, czarnym kolorem i nie tyle z orientem, co z jakimś pradawnym królestwem albo mityczną krainą, pełną ciemnych jaskiń z krętymi korytarzami. Przyszła mi na myśl ciemna, pusta jaskinia w której niedawno zakończyły się obrzędy – nie unosi się tam wilgoć i zapach skał, przeciwnie, w powietrzu czuć dym i aromat słodkawego drewna oraz jakiejś wytrawnej mikstury. Widzę ten zapach też na jakimś mitycznym władcy (najlepiej podziemnego świata), bardzo wysokim, ubranym na czarno, kimś sprawiedliwym, poważanym, pełnym majestatu.

Zapach jest intrygujący, mam całkiem sporo różnych skojarzeń, określiłabym go jako męski. Trwałość bardzo dobra, na końcu kiedy zapach już prawie zgasł czułam fajną poświatę, jakby lekko drzewną, coś pomiędzy drzewem sandałowym a gwajakiem, trudno mi to opisać ale jestem ciekawa co daje taki efekt.


Liczi: Minerał – Lapis Lazuli.

Zapach jednolity, trudno mi wychwycić poszczególne nuty ale może to być miks słodkiej wanilii, żywic, świeżo ciętego drewna w tartaku i odrobiny soczystego imbiru. Od razu nasunęło mi się skojarzenie z instalacją artystyczną Anny Królikiewicz w ramach festiwalu “Znajomi znad morza” stworzoną z tysiąca lekkich, błękitnych, pokruszonych bez w okiennej witrynie ale tak mogą też pachnieć niebieskie migdały, włosy Elzy z Krainy lodu czy kosmiczny pył. Zapach bardzo trwały, do prysznica, nie ewoluuje, a jedynie traci z czasem na sile. Na początku projektuje, potem trzyma się blisko skóry.


Kubańczyk: Palm Beach

Zapach numer dwa już od otwarcia mnie czymś zaciekawił. Nie potrafię go porównać do innego zapachu który znam. Czuję tu delikatne drewno – stawiam na cedr i drzewo sandałowe oraz, uwaga, -EUKALIPTUS nadający tej kompozycji ciekawego , świdrującego, świeżego efektu. Domyślam się, że użyto tu również ISO E.

Kompozycja nr 2 pasuje mi do Australi – może to przez to, że tam eukaliptus jest jak chwast.

Świetnie komponowałby się podczas spaceru po wybrzeżu w luźnej białej koszuli – czy to na facecie czy na kobiecie – czując bryzę morską. Po godzinie zapach ten łagodnieje, wygładza się, wychodzi drewniano waniliowa kremowość. Bardzo mi się podoba 🙂
kolor – “Blada akwamaryna 😀 “


Iwonidos: Już po nabożeństwie

Już zamknięta dziś kaplica
w wysuszonym skryta lesie.
Jeszcze tylko kurz z podłogi
i kadzidła woń się niesie…

W pierwszej chwili czuję wysuszone igliwie zmieszane z kadzidłem, jednak to igliwie, choć piękne znika w mgnieniu oka. Wszystko w tym zapachu jest suche. Mam skojarzenie z małą kaplicą , położoną w dotkniętym suszą lesie. Mnóstwo paczuli i kadzidła. Dla mnie to paczula sucha, zakurzona. Są drewniane ławki. Przed tą drewnianą starą kaplicą, widzę taką jasno szarą, wysuszoną kępkę mchu, drapiącego i chropowatego, a jednak jego kopulasty kształt sprawia, że chce się go pogłaskać. Z tym zapachem jest podobnie . Bardzo dobrze zmieszane składniki sprawiają, że wszystko gra i pasuje, i jest całością. Nie przepadam za paczulą, ale zapach ciekawy, dość intrygujący, budzący skojarzenia. Płyn zostawia tłusty ślad, więc wnioskuję, że jest to olejek. Pewnie z racji tego, zapach jest bardzo trwały, choć projekcja , niestety bliskoskórna.


Mikail: Przydymione drewienka
W dwójce od początku wyczuwam lekko przydymione, pełne sączącej się żywicy drewienka doprawione solidną dawką imbiru, cynamonu, kardamonu i innych przypraw. Mam też wrażenie, że w zapachu tym jest delikatna nuta gorzkiego grejpfruta. Klimat orientalny jak najbardziej wyczuwalny.


Jaffa:
Otwarcie jak by lekko ziemiste, trawiaste, przykurzone, łagodne. Poźniej czuc kwiaty… może tez owoce? Akcenty drzewne, jest jak by suchy.


Ela:
Przez cały czas mam przed oczami obraz plastra pełnego lejącego się gęstego i lepkiego miodu. Ten miód pochodzi z bardzo, bardzo słodko pachnących kwiatów i mam wrażenie jakbym zanurzała nos w dużej ilości pyłku kwiatowego. Niestety wywołuje to u mnie odruch kichania, co obniża walory użytkowe.


Sobejjj
Wchodzę do kamiennego pomieszczenia, jest sucho i chłodno, na środku stoi wielka drewniana skrzynia z czarnego drewna. Podchodzę, otwieram, w środku znajdują się sproszkowane kadzidła, zioła i receptury na starym, pożółkłym już papierze. Taki obraz rysuje w mojej głowie ten zapach. Jest bardzo przestrzenny czuć głównie drewno (fajny akord ciemnego, egzotycznego drzewa – na pewno ISO E Super i być może kephalis), kadzidło, coś chłodzącego (menthol, eukaliptus?), coś jak stary papier i słodko paczulowe tło(?). U mnie na skórze kwaśniał niestety, mam wrażenie że mógłby być lepiej zbalansowany no i u mnie przynajmniej nie przywołuje jakoś specjalnie skojarzeń  orientalnych, raczej przypisałbym go do kategorii woody-incense. Za to dobrze robi wyobraźni i jeżeli zamysł autora był podobny do mojego obrazu to duże gratulacje.


Zapach bzu i agrestu:
Zacząłem testy od tej kompozycji, ponieważ fiolka miała wyciek i trzeba było szkodę w postaci ulanego mililitra przelać z powrotem z woreczka strunowego do atomka.
Zapach bardzo żywiczny, nie czuć wgl. alko, brzmi naturalnie, stawiam na własną tincture, zapach słodkawo żywiczny. Żywica, kadzidło, wanilia, jakieś zioło. Klimaty Ambre Sultan Lutensa. Chętnie nabyłbym 10ml i z przyjemnością zużył w zimniejsza pogodę, zapach gęsty i ciężki. Zmysłowy.


Leandros
Połączenia wg mnie oudu, miodu, wosku, nut drzewnych. Nie umiem przyporządkować tego do perfum, które znam. Kompozycja uniseks, pięknie zmieszana. Zimowa, latem mogłaby “zabić” noszącego i otoczenie. Może połączenie z Oud Wood, ale w paru procentach.


Machiavelli: Szachownica Szacha
Legenda głosi, że Wielki Szach nie mógł pogodzić się z faktem, że nie jest już w stanie objąć wzrokiem swojego ciągle rosnącego imperium. Kazał więc wybudować sobie pałac na najwyższym szczycie, zamknął się w nim samotnie i od tego czasu, dzień w dzień, aż do końca swojego życia spoglądał na swe państwo, otoczony cieniami wysokich, drewnianych ścian i obłokami z ofiar palonych bogom. Nic nie umknęło jego wzrokowi, obserwował swoich poddanych niczym pionki na szachownicy.

Na początku czuć przede wszystkim mix etanolu z nutą drzewną (prawdopodobnie Iso E Super). Trochę to przypomina niektóre twory od Comme des Garcons. Z czasem zapach się ociepla i idzie w kierunku dość jednorodnej, słodkawej woni przypominającej wanilię, żywicę i miód (lub odrobinę paczuli). Z czasem, bardzo powoli nabiera orientalnej ostrości, suchości.


Kasja:
W otwarciu przez chwilę czuję słodycz miodu , a potem piękny drzewny akord zbudowany z cedru i być może kadzidłowca z dodatkiem iso lub innych molekuł drzewnych. Ten akord cedru trwa na mojej skórze dobre trzy godziny. W tym czasie ćwiczyłam akurat jogę. Czytałam kiedyś o właściwościach aromoterapeutycznych cedru i między innymi wpływa on na układ nerwowy w taki sposób, że lepiej przekazuje impulsy i poruszasz się ładniej. W opisach do ćwiczeń jogi powtarza się instrukcja, żeby pozycje i przejścia pomiędzy nimi wykonywać płynnie i z wdziękiem, co wcale nie jest takie łatwe. Wydaje mi się, że to dobry zapach na siłownie, albo zajęcia tańca.   😉  W bazie osładza się i odnajduje w nim słodko kwiatowe nuty piżma Galaxolide. Chętnie nabyłam tą kompozycję.  Trwałość dobra, projekcja zadowalająca.

Ta kompozycja przeniosła mnie mentalnie do japońskiej świątyni, gdzie w pustej sali, na podłodze z surowego, tylko olejowanego, cedrowego drewna, wykonywałam swoje ćwiczenia, prosząc o błogosławieństwo Gracje – mityczne boginie lekkości, radości i wdzięku.

Rennifer_Lopez: Dawna Apteka

Na mojej skórze przez dłuższy czas ten zapach jest mocno kadzidlany (olibanum). Wydaje mi się, że w tle jest jakaś żywica, ale nie daje rady się przebić. Zapach szybko robi się bardzo dymny, skojarzył mi się z palącym się drewnem, popiołem z dogasającego ogniska. Zwrócił uwagę otoczenia, które dodało swoje trzy grosze, poza podobnymi skojarzeniami pojawiły się: popiół z popielnika, stara wędzarnia w której dawno temu wędzono śliwki, beczki po dobrym alkoholu, a także rosół i skóra z wędzonej ryby (tym panom pośpiesznie podziękowałam, nie chcąc żeby mi negatywnie wpłynęli na odbiór). Po jakimś czasie do kadzidła dołączają wytrawne zioła i w tym momencie perfumy skojarzyły mi się z zielarnią, dawną apteką. Przesiąknięte dymem drewno, wygaszone palenisko, zioła, które z jednej strony są wytrawne, a z drugiej jakby suche (ale nie suszone), jakieś naczynia apteczne…tak to widzę. Swego czasu lubiłam zwiedzać stare zamki i klasztory, zdarzały się w nich apteki i zielarnie, co prawda nie pamiętam jaki unosił się tam zapach, ale być może podobny, skoro od razu je miałam przed oczami. I w sumie do tematyki orientu też mi to pasuje, bo Arabowie mieli bardzo duży wkład w rozwój farmacji. W pomieszczeniu przesiąkniętym “trójką” mógłby spędzać czas Al-Biruni pisząc o lekach :) Wracając do teraźniejszości dodam że pod koniec zapach ociepla się, ma takie jakby zwierzęce, albo raczej skórzane podtony.

Najbardziej intryguje mnie ten zapach suchych ziółek, do tej pory podobny efekt dawała na mojej skórze kocanka, ale to jest coś innego. Wyobrażam sobie jakąś roślinę szorstką w dotyku, może nawet kłującą, rosnącą w pełnym słońcu (sama zbieram zioła, więc wizja tego “ziela” będzie pewnie do mnie powracać). Gdyby ten zapach był kolorem, byłaby to sepia.

Liczi: Minerał – Kwarc Dymny.

Stara zielarnia. Na witrynie wiszą snopki suszonych pokrzyw, w koszach zwitki kwiatów akacji, lipy i rumianku. W głębi sklepu, na dębowych półkach odnajduję unikalne receptury herbatek ziołowych z suszonych owoców, liści i przypraw korzennych o działaniach kojących nerwy i ułatwiających zasypianie. Dalej olejki laurowe, ręcznie wytwarzane mydła, kremy i mazidła na schorowane stawy. Zapach w otwarciu jest nieco ostry i kwaśny, z czasem łagodnieje i staje bardziej drzewny, bardzo naturalny.


Kubańczyk: Soft Orient

Stawiam, że zapach numer “trzy” stworzyły te same ręce co numer dwa. Dla mnie to ten sam VIBE, choć zapach jest kompletnie inny.
Zacznę od drugiej strony. Spacerując po Spice and Gold Souq w Dubaju, od każdej strony atakował aromat najróżniejszych przypraw i ziół. Cudowne miasto o dwóch obliczach: stary Dubaj oraz ta nowoczesna część- w skrócie- miasto pełne orientalnych niesamowitych zapachów. Właśnie to miejsce widzę gdy zamykam oczy i wącham nadgarstek spryskany kompozycją numer 3.  Dla mnie to drewniano-przyprawowy mix, gdzie znów czuję ten eukaliptus, który przełamuje tą kompozycję. Zdecydowanie orientalny zapach, ale w bardzo inteligentny sposób. Nie ma tu nachalności i przesady, nie ma skrajności. W tej swojej orientalności “trójka” zachowuje równowagę i wraz z biegiem czasu łagodnieje. Ciekawe, ciekawe… 🙂
Kolor: ceglany


Iwonidos: “wiosna, wiosna, wiosna, jak to tak ?..”

Czas w ogrodzie zrobić porządek,
spalić suche trawy i gałęzie,
przejść z grabiami wśród kwiatowych grządek
i poczekać co z tych pąków będzie…

Otwarcie przedziwne, sporo alkoholu i wrażenie zepsutych perfum. Po chwili pojawia się dym i aż kreci w nosie. Ktoś poszedł sprzątać w ogrodzie późnym popołudniem. Zebrał kupkę gałęzi i właśnie je podpala. Tym samym ogniem przypalił sobie papierosa. Dym z papierosa nie ma szans z tym z ogniska, choć na początku próbuje. Jest jednak jeden aromat, który wyrasta ponad ognisko! To narcyz! Piękny, świeżutki, właśnie rozkwitły. Ten narcyz sprawia, że dym staje się lekko słodki. I te dwa aromaty trwają do końca i o dziwo, znakomicie współgrają. Znakomita projekcja i trwałość. Bardzo oryginalny.


Mikail: Sklep z przyprawami
W zapachu numer 3 wyczuwam dosyć dużą dawkę przeróżnych przypraw.
Przypomniał mi się sklep z przyprawami na greckiej wyspie Kos w którym czułem te niepowtarzalne aromaty świeżych ziół. W zapachu 3 wyczuwam przede wszystkim oregano, bazylię i trochę kminu.


Jaffa:
Słodki przyprawowiec z lekkimi słodkimi akcentami, w drugiej fazie kwiatowy. Trochę owoców kandyzowanych. Bardzo naturalny. Trwałość i projekcja bardzo dobre.


Ela:
Otwarcie kojarzy mi się z nalewką propolisową, którą rodzice dawali mi gdy byłam przeziębionym brzdącem. Ponieważ nalewka zawierała dużo alkoholu i dużo cukru (aby dało się ją przełknąć) aromat perfum jest likierowy. Ma przy tym jakąś jaskrawą nutę, która mnie niestety drażni. Myślę, że mógłby powodować ból głowy i przyznaję, że zmyłam go ze skóry po krótkim czasie


Sobejjj:
Ale tu się dobrze dzieje w otwarciu! Czego tu nie ma! Jest pieprznie, jest ziołowo i zielono. Bardzo podoba mi się ten akord, ma ciekawą fakturę – gęstą, oleistą, jak ziołowe smarowidło. Później wjeżdza kadzidło z palonymi drewnienkami, przy czym przejście jest bardzo płynne i zręczne. W bazie dochodzą do głosu narkotyczne kwiaty ylang-ylang, które pewnie swoją żywotnością przetrwały wszystko inne. Myślę, że tutaj jest miejsce do poprawki, przejście kiedy znika kadzidło a pojawia się ylang mógłoby być płynniejsze, może istnieje jakiś ciekawy łącznik tych składników? Podsumowując – świetny zapach, składniki dobrane w przemyślany sposób, także do tematu orientu. Po dopracowaniu bazy i doszlifowaniu widzę to u siebie w kolekcji.


Zapach bzu i agrestu:
Zawiera nutę która w mojej ocenie czyni zapach męskim. Wyczuwam suszone owoce (figi?), przyprawy (goździki?), zioła, dym. Przypomina mi lżejszą wersję DEV #2 Olympic Orchids Artisan Perfumes.


Leondros:
Mam w szafce duże pudełko z przyprawą curry. Co czuję w tej kompozycji? Właśnie to… Nie wiem czy mam wypisać składniki curry, ale czuję dokładnie to! Mój nos może płata mi figla, ale cholera. Przyprawa Curry.


Machiavelli: Uczeń Mistrza
W czasach gdy mroki średniowiecza spowiły Europę, na Półwyspie Arabskim kwitła sztuka. Również sztuka uzdrawiania ciała w sposób równie piękny, co skuteczny. Mędrcy z długimi brodami obradowali nad chorymi, a młodzi obserwowali ich bacznie, ucząc się uzdrawiania. Uczeń codziennie rano przychodził do kamiennej izby, gdzie studiował receptury. Następnie brał pęki suszonych roślin, rozcierał je i ugniatał w moździerzu, aż powstała zielono-brązowa, gęsta masa, którą nalewał do szklanych, misternych ampułek.

W tym zapachu wybija się na pierwszy plan ostra, agresywna woń ziół. Klimat jest apteczny, ale i trochę mistyczny. Tło jest jednocześnie świeże i dymne. Świdrujący, ziołowy pieprz miesza się z czystkiem, a w bazie do głosu dochodzi oleisty, ciężki cedr i żywica. Wyszło bezkompromisowo i specyficznie.


Kasja:
Otwarcie jest niczym jakieś azjatyckie danie. Nasuwa się mocne skojarzenie z przyprawą curry, lub maggi. Nie odgaduję, co za zioła tworzą takie połączenie, ale wiem, że ebanol potrafił mi spłatać takiego figla w kompozycjach. J  W bazie wyczuwam połączenie czystka z goździkiem i nutami drzewnymi.

Ta kompozycja sprawiła, że poczułam się jakbym w przerwie zajęć z receptury, pomiędzy moździerzami, zlewkami i parowniczkami wypełnionymi ziołowymi ingrediencjami wsuwała, zamówione w pobliskiej knajpce tajskie danie wprost z pudełka.

19 komentarzy

  1. Ja pierniczę, ale świetne opisy.
    Już po pierwszej porcji nie mogę się doczekać nazw i przybliżonego składu.
    Uwielbiam Grey Flannel.

    • Dzięki 🙂 GF jest świetny, ale znając opinie z forum, miałam obawy czy o tym pisać. Z drugiej strony, to fajna ciekawostka. Pytałam nawet innych o opinię, żeby się nie okazało, że tylko ja to czuję, jak miałam niedawno z pewnymi perfumami, gdzie czułam że jestem chodzącym świeżo obranym imbirem, a otoczenie chwaliło “musujące kwiaty” 😀 Przesłałam już Vetiverowi kolejne.

  2. Rozwalają mnie te opisy. Nie jestem pewny, czy dlatego, że czuję dreszcz emocji wynikający z konkursu, czy też, że są zwyczajnie bardzo dobre.

  3. Hmm. Ciekawe czyj jest ten fiołkowy, ten opis mnie zaintrygował najbardziej. Apteczny to pewnie coś jak kamfora, też ciekawy. To jest ciekawa sprawa czytanie tych opisów i gdybanie który jest czyj 😀

  4. Skojarzenia co do trójki mamy z Liczi podobne, ale jedynka całkowicie odmiennie wybrzmiewa, szkoda że nie mogę powąchać tego zapachu na kimś.

  5. Rennifer_lopez, Twoje recenzje są sugestywne i naprawdę obszerne 🙂 Po przesłaniu pierwszych sześciu opisów przeczytałam Twoje słowa i złapałam za głowę jak różne mamy wyobrażenie o nutach. Nawet kolory pojawiły całkiem odmienne, to co czytam jako błękitne, Ty widzisz czarne 😀
    Fragrantica przez ujawnianie nut przyzwyczaiła nas do pewnego lenistwa, tutaj wodzimy nosem całkiem po omacku. Nie czułaś fiołka w 9tce? Dla mnie oczywisty 😉
    Za to punktacje mamy bardzo podobną. Czekam co będzie dalej.

    • Nie czułam fiołka w 9, ale w 1 tak 🙂 Dziewiątkę odbieram jako bardzo ascetyczną, gdybym czuła fiołek, mój odbiór byłby zupełnie inny.
      Przyznam że mało korzystam z Fragrantiki, a już jeśli chodzi o nuty, to często są one zupełnie inne niż podaje np. producent. Korzystam z parfumo lub fragry gdy “męczy” mnie jakaś nuta, wiem że powinnam ją znać, w takim przypadku jest to przydatna ściąga 🙂

  6. Kubańczyk, widzę, ze trojkę oboje oceniamy jako kolor niebieski. Mi też trudno było znaleźć odniesienie w naturze, to coś co nazwałeś eukaliptusem ja szukałam w imbirze i świeżo ciętym drzewie. Wrażenia mamy zbieżne 🙂

  7. Dokładnie. Czuliśmy to samo i opisywaliśmy to samo na swój sposób, ale faktycznie wrażenia mamy zbieżne. Tak mi się wydaje, że to eukaliptus przez tą świdrującą drzewną świeżość, ale tak jak mówisz świeżo cięte drzewo i imbir … też pasuje jak ulał:D

    • Nie mam pięknego pióra jak Wy i nie umiem pisać jak Wy o zapachach- i tego wam zazdroszczę zdecydowanie, bo cudownie się to czyta!!
      Piszę prosto, łopatologicznie, bez żadnego “Ą””Ę”- można powiedzieć jak zwykły chłop:D

      • Moim zdaniem bardzo fajnie piszesz 🙂 I masz rację, świetnie się czyta czyjeś opisy tego samego zapachu – to nie tylko zapachowe wrażenia, ale i odrobinka naszych osobowości 🙂

  8. Ja dziś testuję 1 i 2. Przeczytałam Wasze opisy, ale postaram się nimi nie sugerować. Świetna zabawa!

  9. Porównuję swoje wrażenia z nowo dodanymi opisami
    jedynka – ucieszyłam się że ktoś jeszcze (Leandros) ma skojarzenia z GF. Relaks w hammamie Machiavallego też do mnie przemawia, aż mi żal nie mogę jeszcze raz powąchać sampla i spróbować to zobaczyć 🙂
    dwójka – Sobejjj trafnie zauważył że ten zapach działa na wyobraźnię 🙂
    trójka – odbieram ją podobnie jak Machiavelli, ale zaciekawił mnie opis Eli – zapach likierowy, nalewka propolisowa brzmi interesująco 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.