Podczas mojej krótkiej przerwy nie próżnowałem.
Pracowałem nad własną metodą komponowania zapachów, o której opowiem w dalszych postach.
Podczas tych prac zrobiłem pewien eksperyment, którym chcę się podzielić.
Pamiętacie zapewne, że w poście o najbardziej popularnych molekułach przedstawiałem składnik Dihydromyrcenol. Pisałem, że w Cool Water koncentracja tej molekuły znalazła swoją górną granicę – użyto jej w niewiarygodnej ilości aż 20%. Wszystko za sprawą perfumiarza, który zmienił podejście do kierunku, który miał być nadawany za pomocą Dihydromyrcenolu.
Siedziałem sobie i komponowałem akord, opierający się na tym składniku, kiedy pewna myśl przyszła mi do głowy: czy nie spróbować zmienić podejście po raz kolejny? Co będzie, jeśli dać tej molekuły…
siedemdziesiąt
pięć
procent??.. :0
Dla wielu ludzi Dihydromyrcenol w czystej postaci jest nie do zniesienia. Jego przejrzysta metaliczna limonkowo-bergamotowo-lawendowa moc jest powalająca. Nie, nie tak. Porażająca :). Właśnie dlatego przeciętne użycie w nowoczesnych kompozycjach (a jest używany prawie wszędzie) jest na poziomie 1-10% – w celu umocnienia akordu cytrusowego i doprowadzenia jego brzmienia do serca.
Głównym jego aspektem jest aspekt cytrusowy (limonka i bergamota), a towarzyszącym – aspekt kwiatowo-linaloolowy (lawenda, drzewo różane).
Jak pamiętacie, początkowo perfumiarze wykorzystywali właśnie te aspekty, a Bourdon wkomponował go wyjątkowo udanie w owocowo-morski temat.
Dihydromyrceol został nieco poskromiony przy pomocy nut zielonych, owocowych i kremowych.
Mnie natomiast zainspirował komentarz czytelnika Aleksander, który powiedział:
“Gdyby mi ktoś podetknął pod nos bloter z dihydromyrcenolem, pomyślałbym, że to zbiór molekuł lub nawet gotowy zapach, a nie pojedyncza molekuła. Woń jest złożona i wspaniała.”
Dlaczego nie?
Stwórzmy zatem perfumy, w których Dihydromyrcenol odegra główną rolę!
Odcieńmy go zielenią i owocami, dodajmy nut drzewnych i ambrowych, nadajmy mu nieco głębi i słodyczy, a wyjdzie całkiem niezły zapach.
Jeden znajomy perfumiarz zachwycał się oryginalnością aromatu, który miałem na sobie. Ciekawe, co powiedziałby, gdyby się dowiedział, że ten zapach w 75% składa się z Dihydromyrcenolu? 🙂
Ciekawe także, co powiecie Wy. Trzy próbki w najbliższym czasie pojadą na testy do wybranych przeze mnie czytelników. Zobaczymy, jak ocenią DM75.
P.S.: wiecie jaką nazwę ma powyższy obraz?
Dihydromyrcenol 😀
Ostatnio czytałem właśnie na perfumers apprentice o tym, że dopuszczlne max uzycie Dihydromyrcenolu to 70-75%. Ale wydaje się, że te pozostałe 25% powinno składać się z paru ciężkich molekuł. Np javanol – max 2-3% lub Oakmoss 214 G max 5%. Masz zamiar uzyć takich własnie molekuł, czy pojśc w inną stronę?
Przy tak dużej dawce czegokolwiek, można obrać dwa kierunki:
– zabić zapach, przebić jego aromat innymi mocniejszymi składnikami o zupełnie innych barwach;
– postarać się go jedynie odcienić, żeby nie popsuć oryginalności brzmienia danego składnika; spróbować polubić takim jak jest.
Wybrałem to drugie podejście.
Super. Nie mogę się doczekać próbek 🙂
W miarę możliwości, chciałbym poruszyć 2 tematy 🙂
1. Jak przygotować roztwór wodno alkoholowy (np. 85% vol) do zapachu? Czy potrzeba dodać np kroplę lub parę DPG aby lepiej połączyć, czy coś innego? Czy wystarczy zmieszać samą wodę destylowaną ze spirytusem w odpowiednich proporcjach. Czy potrzebny jest jakiś specjalistyczny sprzęt?
2. Wars – tradycyjna polska woda kolońska, z czego się składa? Czy da się np rozwinąć ten akord do EDT 🙂 ? Czy możemy zrobić jakiś warsztat online i coś pokombinować?
Ludvik, pierwszorzędne pytanie: po co chcesz mieszać spirytus z wodą? Wiem, że istnieje taka teoria, że z wodą projekcja jest większa. To bardzo wątpliwa sprawa. Firmy perfumiarskie używają wody raczej z powodów ekonomicznych.
Jeśli jednak bardzo potrzebujesz, należy spirytus wlewać do wody, nie odwrotnie. Zajdzie reakcja, można dodatkowo wymieszać płyn. Odstawić na jakiś czas przed dodawaniem składników.
Vetiver. Dzięki. Z jednej strony chce tez zaoszczędzić 😛 a z drugiej, gdzieś wyczytałem, ze woda powoduje lżejszy start. Gdzie na samym sprycie to pierwsze bum może odrzucić, a z woda podobinesz jest lżej 🙂 Wytestuję po nowym roku 🙂
A do do tematu 2?
Vetiver, uważaj, żeby Geza Scheon Ci nie podkradł pomysłu na Molecule 05 ^^
Bardzo ciekawy eksperyment Vetiver 🙂 w tym przypadku zapewne w prostocie tkwi piękno 🙂
Czytelnicy którzy przetestowali, podzielcie się opinią.
Dzięki wielkie, Vetiver. Dziś otrzymałem i zabieram się za testy. Po pierwszej aplikacji jestem… zaskoczony. 😀
Hejo. Też otrzymałem. Taki mini review: Piekny, jakby ananasowy, owocowy, cytrusowy, metaliczny i max słodki 🙂
Otwarcie przypomina mi Creed SMW przez chwilę :))) A na spodzie, jakby białe piżmo, ale tak w dalekim tle :> Zapach robi pozytywne wrażenie i to bardzo. Zaprezetuję znajomym, jestem ciekaw co powiedzą. Na pewno podeśle ich wrażenia.
Zapach moim zdaniem idzie w stronę męską. A wy, co sądzicie?
Też mi się skojarzył z niektórymi Creedami. Ogólnie to wyszło imho dość soczyście owocowo i bardzo współcześnie. Po takim stężeniu DM, myślałem, że będzie bardziej “niesforne”, a tutaj pojawiła się dość zrównoważona i zwarta kompozycja. Też mi się wydaje, że to zasługa piżma, które wydłużyło trwałość (DM to przecież górna, raczej dość ulotna molekuła) i zwarło kompozycję.
Wyszło bardzo przyzwoicie. Właściwie to myślę, że Vetiver jest na dobrej drodze do stworzenia własnego Aventusa. 😉
Otworzyłem dzisiaj kopertę z DM75.
Poczułem wiele składników, oczywiście poza dihydromyrcenolem.
Wydawało mi się, że jest cytryna i mandarynka.
Jak również kardamon, wetiwer i sandał.
Są też zioła.
Zapach skojarzył mi się z włoskim stylem.
Ale mógłby być też letnią wersją Deklaracji.
Według mnie, to jest już wersja produkcyjna.
Nic bym w nim nie zmienił.
Czyli, może został użyty akord zielonego bursztynu gdzieś w dalekim tle?
Dałem też do powąchania kilu osobom. 8/9 osób stwierdziło, że im się podoba. Wszyscy powiedzieli że jest męski i że niczym nie różni się od tego co można kupić w sklepie 🙂
Dziękuję Wam bardzo za wspaniałe komentarze. Oczywiście, zgadliście główne odcienie (a jest ich kilkanaście). Ponownie zostałem zaskoczony recenzjami, szczególnie sformułowaniem “włoski styl”. Szczęka mi opadła. Już wkrótce dowiecie się dlaczego.