Autorka materiału: Anna Zworykina, niezależna perfumiarz naturalna
Bardzo dziękuję za zgodę publikacji tego artykułu! Mam nadzieję, że udało mi się przekazać niezwykły język Anny.
To, co uznawaliśmy za orgazm, okazało się być ambrą.
Moim zdaniem, żaden składnik nie jest otoczony tak wieloma mitami jak ambra. Jak trafnie zauważył Pratchett:
– Zastanawiam się, jak w ogóle można decydować, co będzie odpowiednie dla perfum? Na przykład, ambra znajduje się w przewodzie pokarmowym kaszalota. Ktoś idzie sobie brzegiem morza i nagle: “Spójrz, wieloryb zwymiotował. Świetnie! Bierzemy do perfum, będzie pasować”. – Tak to działa w praktyce?
Myślę, że właśnie tak. Czego tylko nie próbowali wkładać do perfum, a tu takie magiczne coś!
Czym jednak ambra z kaszalota jest naprawdę i czy jest podobna do tego, co pływa w perfumach z napisem “Ambra”? Czy to dla niej wariują perfumowe świry, czy jest prawdziwym afrodyzjakiem?
Na początek, opowiem o naturalnej zwierzęcej ambrze z wielorybów, której źródłem jest kaszalot Physeter Catodon. “Ambrowe nuty” w perfumach to zupełnie inna historia, nie mająca nic wspólnego z ambrą wielorybią.
Ambra, w zależności od świeżości, suchości i jakości, może być szaro-biała, szara, ciemnoszara. Moja, nowozelandzka, zebrana na plaży, przypomina z wyglądu chałwę:
Aromat także może zmieniać się od wytrawno-słonego, z nutą suszonej trawy do piżmowo-fekalnego. Moja sucha ambra w szarym kolorze pachnie jak rozgrzane słońcem kamyki morskie, na których wyschła woda morska i została odrobina glonów. Zapach soli i morza jest gęsty, otulający, jak śmietanka; wyobraźnia może nam dorysować suszone i cięte liście tytoniu. Z czasem zapach nabiera większej gęstości i wilgotności, uzyskuje coś na kształt ciała. Nie chodzi mi jednak o to, że ambra pachnie skórą, nie. Raczej słoność i wilgotność zyskują cechy niemal jadalne, pozostawiając na języku uczucie gęstości — łatwo przez to sobie wyobrazić ludzką skórę. O ile oczywiście ma się odpowiednią wyobraźnię.
Warto zauważyć, że posiadając tak uwodzicielski zapach, nie uda się go wprowadzić do perfum właśnie jako nuty jadalnej, nadającej perfumom charakter gourmand – aromat innych składników jest znacznie bardziej skoncentrowany i wyczuwalny. Ambrę można uczynić podstawową nutą perfum wykorzystując skoncentrowaną tinkturę. Minusem tego podejścia jest jednak cena.
Zwierzęcą ambrę można znaleźć wyłącznie w perfumach perfumiarzy niezależnych i mikroskopijnych domów perfumowych. Przemysłowo od dawna nie była używana i, prawdę powiedziawszy, nie jest to potrzebne. Użyłam ją w Venetian Red i Shiny Amber i już tłumaczę dlaczego.
Wielu myśli, że ambra jest skoncentrowanym aromatem morza (podobnie jak ostrygi — jego smakiem). Jednak jej główną zaletą jest to, że w magiczny, niesamowity sposób przekształca aromat mieszanek, nadając im objętości, trójwymiarowości i ciepła. Ponadto, ambra wzmacnia brzmienie nut kwiatowych, wypełniając je od wewnątrz. Kiedy chcę wprowadzić do perfum delikatny, minorowy kwiatowy zapach, np. absolut lotosu, na pewno dodam ambrę. I nagle staje się cud: przed chwilą lotosu nie było, a teraz — ach — pojawił się i rozkwitł. Tak jak ukryte do tej pory w głębi wody pąki lotosu pną się w górę ku słońcu i nagle rozkwitają na tafli wody całym swoim pięknem. Różę zmieszaną z ambrą wypełnia ciało i krew. Ambra, pozostając w perfumach prawie niewidzialna, dodaje kompozycji światła, objętości oraz rozszerza zakres brzmienia zapachu.
Jednak na półkach sklepowych prawdziwej ambry z wieloryba nie znajdziemy. W zasadzie, byłaby tam nie na miejscu.
Co więc zwykle nazywa się “ambrą”?
W opisie perfum “ambra” jest zwykle balsamicznym, ciepłym, waniliowym akordem, który jest atrybutem kompozycji o kierunku orientalnym. Mandy Aftel w swojej książce o naturalnych perfumach podaje przepis na akord ambry składający się z labdanum, benzoiny i wanilii. Inne opcje akordów ambry mogą zawierać więcej składników: labdanum, benzoina, balsamy peruwiański i toluański, drzewo sandałowe, wanilia, fasola tonka i tak dalej.
Najważniejszym z nich jest niezmiennie labdanum. To, co w perfumiarstwie określa się słowem “labdanum”, jest absolutem otrzymywanym poprzez ekstrakcję żywicy rośliny Cistus ladaniferus, znanej nam jako czystek. Jest to lepka, gęsta, Bursztynowa substancja o gęstym, ciepłym, żywicznym aromacie, rzeczywiście przypominającym zapach bursztynu.
Labdanum używano jako substancję aromatyczną od bardzo dawna. Herodot wskazywał, że żywicę aromatyczną wyczesywano z brody kóz pasących się wśród krzewów czystka. Teraz, między innymi na Krecie, żywica Labdanum jest nadal zbierana prawie jak za czasów Herodota: jak pisze Niktaris Dimitris, za pomocą ladanisteriona – przyrządu podobnego do grzebienia wykonanego ze skórzanych sznurków: przeczesywano nim gałęzie czystka, a żywicę zeskrobywano nożem. Ponadto, z liści jednej z odmian czystka produkuje się aromatyczną herbatę. Kiedyś na Cyprze chodziliśmy po lesie i znaleźliśmy się w zaroślach czystka. Niesamowite wrażenia. Nic dziwnego, że niektórzy pasterze chcieli czesać pachnącą żywicę z wełny kozłów. Można rzec, że ta żywica jest koncentratem słońca.
Skąd więc to całe zamieszanie z żywicą i ambrą wielorybów?
Przecież jedno i drugie nazywa się jednym słowem – “ambra”; nie mogłam zrozumieć dlaczego? Wydawać by się mogło, słony i lekki oraz słodki i gęsty — co mają ze sobą wspólnego? Do tego, podobne zamieszanie panuje w źródłach anglojęzycznych. Tam ambrę zwierzęcą określa się słowem “ambergris”, ale także często słowem “amber”. Nie możemy więc tłumaczyć tego błędami w tłumaczeniu.
Steffen Arctander w książce “Perfumy i aromaty pochodzenia naturalnego” z 1960 roku pisze, że bazy ambrowe (jako przykładu używa baz firmy Firmenich) zaczęto stosować w perfumiarstwie w celu zastąpienia ambry wielorybiej w przypadkach, gdy jej użycie było niemożliwe ze względów technicznych lub ekonomicznych. Pisze, że pierwsze bazy ambrowe, zdaje się, składały się z labdanum, szałwii muszkatołowej, bezterpenowego cyprysu, delta-metyljononu, izolatów cedru, stokrotki marokańskiej, neroli, isobutyl cinnamate, absolutu wodorostów, frakcji mchu dębowego, beta-kariofilenu i olejku agarowego.
Ta mieszanka wydaje mi się całkiem realną imitacją aromatu ambry: są tu glony, nuty zwierzęce, mech dębowy i powietrze.
Mogę założyć, że z biegiem czasu wszystkie niuanse słone i zwierzęce puszczono w niepamięć, a bazy ambrowe zaczęto komponować głównie na podstawie słodko-waniliowych żywic, bez żadnych glonów.
Natomiast gra słów amber-ambergris-ambra-bursztyn jest bardziej efektem ubocznym, niż przyczyną. Koniec-końców, balsamiczne bazy ambrowe mają zapach podobny do tego, który mógłby mieć bursztyn, gdyby posiadał mocniejszy, bardziej skoncentrowany zapach — ciepły, słodki, gęsty, zamrożony w czasie.
Czytając więc w Internecie o “nutach ambrowych” pamiętajcie, że najprawdopodobniej chodzi o balsamikę złożoną z labdanum, benzoiny, wanilii i innych składników posiadających ciepły, otulający, słodki aromat.