Perfumowa muzyka

Porównywaliśmy z jednym z czytelników tworzenie perfum do tworzenia muzyki. Muzyka i perfumy mają wiele wspólnego. Ten fakt jeszcze w latach 40-50-ch został zauważony przez niejakiego Rudolfa Fridmana, o którym na pewno jeszcze pomówimy.

Zainspirowało Was coś.
Jakiś obraz, osoba, miejsce lub uczucie. I chcielibyście go przekazać w formie muzyki.
Świetnie.
Ułożyliście sobie w myślach jakiś akord lub melodyjkę, która będzie podstawą wszystkiego. W muzyce elektronicznej może to być sample, w bluesie i jego pochodnych (rock, metal) – riff, a w muzyce pop tą rolę zazwyczaj pełni chwytliwa partia w refrenie. Innymi słowy, układamy lejtmotyw naszego utworu.
Podobnie wygląda koncepcja powstawania perfum.
Perfumy zawsze mają jakiś motyw przewodni. Znajdziemy go w bazie (stara szkoła) lub sercu (nowa szkoła).

Następnie musimy wybrać instrumenty, przy pomocy których dźwięki z naszej głowy przedostaną się do świata zewnętrznego.
Zauważmy, że powinniśmy dobrze znać nasz instrument i umieć się nim posługiwać. Wiedzieć, jakie dźwięki można z niego wydobyć i w jaki sposób tego dokonać.
W świecie perfum odpowiednikiem sprzętu muzycznego są składniki, z którymi pracujemy.
Przed wyborem danego składnika należy sobie odpowiedzieć na następujące pytania: czy ten składnik pasuje do mojej koncepcji? czy wydobędę z niego odpowiednie zapachy? czy dobrze znam ten składnik? czy umiem z nim pracować?

Kiedy wprawimy się w graniu możemy pomyśleć o jakości sprzętu, na którym gramy.
Dla osoby początkującej gitara klasyczna lub keyboard za kilkaset złotych wystarczy, natomiast osoba bardziej doświadczona zauważa już odcienie w brzmieniu powiedzmy Gibsona, Fendera i Ibaneza.

Kiedy wiemy już na czym zagramy, możemy zabierać się za tworzenie kompozycji.
Najpierw musi powstać lejtwotyw, który wymyśliliśmy na początku, potem dokładamy do niego następne części utworu. Instrumenty i brzmienia muszą być odpowiednie do naszej koncepcji. Muzykę poważną czy jazz możemy zagrać na fortepianie, a hardcore już niekoniecznie (chociaż…)

Jakie trzeba mieć doświadczenie, ile trzeba ćwiczyć, jaki mieć sprzęt, żeby zrealizować taką wizję Czardasza?
Nie mówiąc już o Czardasza wymyśleniu.

Nie chcę nikogo straszyć i zniechęcać. To są rzeczy, o których w rozmowach prywatnych (a także publicznych) z Wami wielokrotnie wspominałem. Tworzenie perfum to tak samo łatwe lub skomplikowane zajęcie, jak komponowanie muzyki czy rysowanie obrazów.
Jednak gdyby to nie było zajęcie dla każdego, mielibyśmy tylko garstkę genialnych kompozytorów i malarzy, a modern i postmodern nigdy by nie powstały.

Po długim żmudnym ułożeniu piosenki czy kompozycji następują… liczne i męczące próby.
Pamiętajcie: próby, czy to muzyczne, czy perfumowe, są najdłuższe i najbardziej czaso- i pracochłonne. Wiele prób skończy się totalną klapą. Będzie nas zjadać rutyna. Czas będzie się dłużył, a efektów wciąż nie będzie widać.
Lecz właśnie podczas prób nabieramy się doświadczenia i szlifujemy naszą technikę.

Wreszcie następuje czas nagrań w studiu muzycznym.
Nagrania są szybkie i przyjemne.
Gorzej czasami bywa po odsłuchaniu gotowych surowych nagrań 😀 Tak samo może się stać z już gotową dojrzewającą przez parę dni lub tygodni kompozycją zapachową.

To jednak jeszcze nie koniec.
Po nagraniach następuje pora miksów. Miksy polegają na tym, że ustalamy balans pomiędzy ścieżkami dźwiękowymi poszczególnych instrumentów i nagrań. Profesjonalni gitarzyści lub wokaliści czasami nagrywają kilkadziesiąt ścieżek dźwiękowych, żeby potem je odpowiednio połączyć i stworzyć dźwiękową głębię.

Po zbilansowaniu poszczególnych brzmień jest jeszcze mastering.
Jest to proces dopieszczenia i wygładzenia kompozycji muzycznej (lub albumu) jako całości.
Muzycy oraz perfumiarze porównują powstałą kompozycję z utworami innych twórców.
Dla osoby spoza branży muzycznej miks będzie brzmiał tak samo, jak zapis pomasteringowy, jednak dla osoby doświadczonej różnice są zauważalne.

No i jak? Bardzo Was wystraszyłem?
Jeśli nie, to wkrótce przechodzimy do akordów…

3 komentarze

  1. Na mnie i chyba nie będę orginalny, dawno temu 🙂 zrobiła wrażenie powieść Patricka Suskinda i następnie zgrabna ekranizacja Toma Tykwera książki”Pachnidło”.

  2. Chyba na wszystkich zrobiła))
    To co, robimy takie perfumy, jak zrobił Jean Baptiste, kiedy próbował naśladować zapach ludzkiego ciała?
    Mam na mysli to, jak wysmarował się kupą i czosnkiem 😀

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.