Testy aromatów konkursowych. Zapachy 4-6

Testujący oceniają przesłane prace o numerach 4, 5, 6

Rennifer_Lopez: Rdzawe Piaski Pustyni

To jest mocno żywiczny i bardzo ciepły zapach, ale trudno mi odgadnąć składniki, bo na mojej skórze to żywiczny monolit. Czuję mirrę, to na pewno, być może opoponaks i (lub) benzoes, ale równie dobrze może to być moje myślenie życzeniowe, bo ostatnio mam fazę na opoponaks i chętnie widziałabym go prawie wszędzie. Po jakimś czasie w tle wyczuwalna jest smużka dymu i stonowana słodycz. Perfumy kojarzą mi się z pustynią o rdzawych piaskach i czerwonych skałach. Jest to zapach popołudniowego relaksu na takiej pustyni. W ciągu dnia było upalnie, powietrze jest suche, ciało rozgrzane, pod stopami ciepły piasek, wokół czerwone skały, gdzieniegdzie leżą małe kawałki suchego drewna…niemalże czuję drobinki tego piasku na twarzy. Zapach jest intensywny, “gęsty”, relaksujący i podnoszący na duchu jednocześnie. Kiedy zapach zaczął gasnąć, nie mam pojęcia dlaczego skojarzył mi się z kolei z ceramiczną wazą, amforą, stojącą na kamiennej posadzce w mało uczęszczanej świątyni na odludziu. Waza ma kolor kremowy z miodowymi żyłkami, a ja czuję jej zapach, podobnie jak zapach posadzki i lekki aromat, którym emanują ściany świątyni – i to wszystko tak jakbym siedziała albo klęczała na posadzce. Czyste wariactwo, bo nie mam pojęcia jak to naprawdę pachnie 🙂


Liczi: Minerał – Jaspis

Czwórka to oda do wanilii nasączonej rumem z nutą goździka i karmelizowanymi, suszonymi owocami. Wyczuwam skórę, żywicę, świeżo zebrane liście tytoniu, mieszkankę rozgrzewających balsamów i wędzonych drzew. Wszystko złagodzone pierzyną pylistej wanilii. Zapach jest duszny, rozgrzewający, kremowy, parametry ma świetne. Minerał: Jaspis


Kubańczyk: Black Sweet
Pierwsze skojarzenie? Anyż i lukrecja. Idąc dalej, podane są na waniliowym spodzie,  przykryte mgiełką z mixu przypraw, a jako talerz służy cienki plaster drewna. Słodki, ale nie do przesady, określiłbym go jako spożywczy, apetyczny.  Ten zapach jest dość odważy, może przyprawiać o ból głowy w gorące dni. Dla fanów anyżu – pozycja obowiązkowa. Uniseks bez dwóch zdań. Nie porównam do innych perfum, bo nie znam nic podobnego.
Czarno- żółty 🙂


Iwonidos: anyżkowy szalik

Anyż z żywicami w parze
wyniesiony na ołtarze,
ciut kadzidła, oud, paczula…
Jesień słodko mnie otula.

Anyż , kadzidło , słodka żywica (opoponax), oud, paczula. Otwarcie spirytusowo żywiczne z dominacją anyżu. Anyż na początku jest gorzkawy, ale po paru chwilach wybija się żywica i osładza lekko kompozycję. Coraz bardziej czuć też oud z domieszką paczuli. Nie wyczuwam tu nic więcej, choć całość niesie ze sobą jakąś lekko skórzaną poświatę. Do końca kompozycję tworzą trzy dominujące akordy: anyż, kadzidło i oud. Zapach jest dobrze wyważony, niezbyt słodki, daje poczucie ciepła i spokoju. Początek lipca to nie jest dobry czas dla tych aromatów. Wielogodzinne noszenie tych perfum na skórze zmęczyło mnie, za to w chłodne jesienne dni może pokazać piękne oblicze. Bardzo dobra projekcja i trwałość.


Mikail: Pylisty popiół
Powietrze suche, nie padało od kilku dobrych dni. Niebo robi się pochmurne, zrywa się silny, niepokojąco ciepły wiatr. Spoglądam na wzgórze.
Drzewa zaczynają kołysać się coraz silniej, jakby tańczyły wszystkie do rytmu melodii rozgrywanej im przez tajemniczą siłę. Mam nieodparte wrażenie, że nadciągająca burza niesie ze sobą coś niepokojącego. Powolnym krokiem zaczynam zmierzać w kierunku chaty. Powietrze staje się coraz
gorętsze, po moim czole zaczynają spływać krople potu. Zwiększam tempo kroku co jakiś czas nerwowo spoglądając na wzgórze. Docieram do chaty, zamykam drzwi za sobą. Ogień trawił deskę po desce, pozostawiając po sobie tylko zapach pylistego popiołu.


Jaffa:  
Otwarcie arabskie oudowe, drzewne, dymne, karmel, czekolada. Akcenty palnego drewna, dym z ogniska, później jak by wędzony. Trwałość i projekcja umiarkowane.


Ela:
Och, ten zapach mi się nie podoba. Nie jest słodki ani kwiatowy ani ziołowy. Przywodzi na myśl popiół. Chyba pachnie jakąś przyprawą kuchenną, której nie lubię, może gałką muszkatołową? Ma coś ze znienawidzonych przeze mnie landrynek anyżowych.


Sobejjj:
Anyż (zdominował) na przyjemnej w miarę neutralnej, lekko słodkawej bazie.


Zapach bzu i agrestu:
Świetne otwarcie. Słodki, ambrowy, bardzo podobny do Amber Absolute Tom Ford, przechył trochę w damską stronę.


Leondros:
Jeden z moich faworytów. Lubię palić cygara. Ta kompozycja to połączenie anyżu i tytoniu. Nie jest to zwykły tytoń. To leżakowany na słońcu Italii, smagany wiatrem Toskanii, zwijany liść Kentucky. Wytrawny zapach, anyż osładza go. Dość liniowy.


Machiavelli: Sułtańska uczta
Podobno nie zaznał smakowitości ten, kto nigdy nie zasiadł przy sułtańskim stole. Nie ujrzał miedzianych, zdobionych plater pokrytych oblanymi słodkim sokiem przekąsek, nie cieszył podniebienia delikatną niczym obłogi chałwą, nie spłukiwał całej tej słodyczy z gardła najprzedniejszymi likierami i nie zagryzał na koniec mięsistymi bakaliami.

Na mnie dość wysłodzona i jednorodna kompozycja, która wydaje się być samym, bazowym akordem. Chwilami ma w sobie coś z słodkiego, lepkiego likieru. Mocno kremowa, ociężała woń, w której najbardziej odznacza się paczula i wanilia, a później także coś jak nasiona anyżu. Jest dość wyraźnie gourmandowo, ale jednocześnie ma w sobie jakiś egzotyczny, orientalny wydźwięk. Osiada blisko skóry snując się długimi godzinami.


Kasja:
Otwarcie jest słodkie, po chwili zapach robi się oudowo – ziemisto – drzewny, a jeszcze później trochę lżejszy być może za sprawą mirry. Wyczuwam też  opoponax i paczulę.  Bardzo liniowy, mało zmienny.

Testując ta kompozycję poczułam się jakbym zapadła się w miękkie, kolorowe poduszki w jakimś hoteliku w ….. Obsługa zapaliła coś w kadzielniczce i słodko- drzewne zapachy otulały mnie tak samo miło jak te ogromne, miękkie, kolorowe poduszki.

Rennifer_Lopez: Wizyta u Szejka

Wąchając te perfumy wyobraziłam sobie że jestem z wizytą w jakimś zamożnym arabskim domu, a co sobie będę żałować, niech będzie że u szejka. Wokół piękne ogrody , jest słoneczne przedpołudnie, siedzimy w cieniu arkad. Na stole, na tacy z drzewa różanego leżą cytrusy, obok stoi lemoniada z listkami melisy. Z ogrodu dolatuje zapach jaśminu i lawendy.

Zapach odbieram jako cytrusowo-korzenny, w środkowej części lekko pudrowy, dość długo daje efekt chłodzenia, orzeźwienia. Jeśli chodzi o nuty, to sporo tego jest, wyczuwam cytrusy, zwłaszcza bergamotkę, kardamon, imbir (?), melisę, pieprz, jaśmin, nuty drzewne. Jest coś jeszcze na końcu, ale trudno mi to uchwycić (jakbym musiała coś wskazać to coś z trójki paczula-wetyweria-mech). Moja mama poczuła zapach ode mnie i opisała go jako jaśmin z konwalią i kamforą.

Na koniec dodam, że zapach może nieść skojarzenia orientalne, ale również przywodzi na myśl klimat śródziemnomorski. Perfumy odbieram jako eleganckie (stąd wizyta u szejka a nie w kafejce w niebezpiecznej dzielnicy), mają w sobie sznyt perfum z dawnych lat, zwłaszcza męskich, w których czasem pięknie łączono cytrusy z korzeniami.


Liczi: Minerał – Malachit

Napój herbaciany z przyjęcia Alicji w Krainie Czarów. Porcelanowa zastawa na stoliku w drobne kwiaty, na środku mały bufet z kwaśną galaretką w cukrze ozdobiony wazonem polnych kwiatów. W imbryku grzeje się herbatka doprawiona bergamotką, gryczanym miodem, pieprzem i kardamonem. Pod imbrykiem tli się maleńki ogień z suszonego igliwia. Dookoła migoczą kolorowe światła, las błyszczy mocą świetlików. Zapach w otwarciu drzewno cytrusowo słodki, z czasem staję się suchy, aromatyczno przyprawowy.


Kubańczyk: Flower Lemon Cola

Już zdejmując korek z samplera poczułem coś charakterystycznego- dla mnie to ChupaChups o smaku Coca- Coli i  ta nuta trwa na mnie tylko parę sekund. Dalej zapach skręca w stronę klasycznych cytrusowych zapachów i robi się delikatnie retro. Znajduję tu Bowling Green (którego z resztą uwielbiam)  z dodatkiem kwiatów i przypraw, które podkręcają cytrusy tworząc kompozycję orientalną. Stawiam, że “jedynka” i “piątka” wyszły spod tych samych rąk. Bez wątpienia jest to zapach uniseksowy o nietuzinkowym charakterze.
Kolor: Jasnobrązowy


Iwonidos: cytrusowa niedziela

Skąd tak nagle kwaśna mina?
Winna temu jest cytryna?
Zatem napij się herbaty,
a tu masz ode mnie kwiaty!
Dam Ci jeszcze, mój aniele
świeże mydło na kąpiele 🙂

Otwarcie cytrusowe, gorzkawe, herbaciane. Czuję liście geranium , które w połączeniu z kwaskowością cytrusów, dają rzeczywiście wrażenie trochę musującego lizaka o smaku Coca-Coli, chociaż lizaki są bardziej słodkie. Cytrusy są tu dość syntetyczne, jednak w towarzystwie herbaty i geranium, całkiem dobrze się bronią. Są trochę cierpkie i niedojrzałe. Myślę, że jest tu bergamotka jeszcze trawa cytrynowa i trochę neroli, jaśminu i nut drzewnych, których nie umiem rozpoznać. Czuję też czarną herbatę na dnie filiżanki , z której napój już dawno został wypity. Po dwóch godzinach wszystko przycicha i skóra pachnie świeżym , lekko cytrusowym mydłem. Zapach dość wyraźnie zmienia swe oblicze w kolejnych fazach. Parametry bardzo dobre.


Mikail: Woda kolońska
Cytrusowa, bardzo orzeźwiająca kompozycja. Zapach przypomina mi trochę Fiero od Xerjoff które bardzo lubię. Czuć tu klasyczny akcent znany z wód kolońskich, ale jednocześnie jest wyróżniony dodatkiem przypraw które powodują skręt w stronę orientu. Z testowanych zapachów jest to najświeższa propozycja.


Jaffa:
Otwarcie ostre cytrusowe, kolońskie. Później czuć zioła aż wierci w nosie. Później owoce i kwiaty go wysładzają. Bardzo duża trwałość i projekcja.


Ela:
Och, ten zapach mi się nie podoba. Z tym że to, co mi się nie podoba to nie jest całość kompozycji jako taka, a pojedyncza, mocno wyczuwalna nuta. Ta nuta kojarzy mi się z gorzkim lekarstwem, gorzkim, ziołowym syropkiem, który mama prosi żeby przełknąć.

Ale chwila, minęło kilka sekund i już tego nie ma. Teraz to cytrusy z igliwiem. Przychodzi mi na myśl jodła lub sosna. Tak bym podsumowała ten zapach – ziołowo-gorzki. Po godzinie-dwóch wychodzi z niego coś, co kojarzy mi się ze świąteczny mi pierniczkami. I jest to bardzo pozytywne skojarzenie, które podnosi ocenę tych perfum, przenosząc je do grupy punktowanej szóstki.


Sobejjj:
Mocne otwarcie, zielono i ziołowo, są też cytrusy, ciężko zidentyfikować składniki, obstawiałbym coś iglastego i bergamotkę, czuję też coś co używam w kuchni, ale nie moge wyodbręnić tego składnika. W sercu mocno też czuć lawendę, cytrusy i kamforę (!) i tak już do samej bazy gdzie zapach spokojnie wygasza się. Całość ma dla mnie taki hybrydowy charakter coś jakby pomiędzy fougere a klasyczną wodą kolońską, jest przy tym wciąż orientalna i trochę retro, skomponowane bardzo zręcznie, ma swoją moc i swój styl. Podoba mi się, choć miałem taką pojedyńczą myśl przy noszeniu, że chce mi wcisnąć tę swoją świeżość na siłę, poszczególne składniki naprawdę bez pardonu zaznaczają swoją obecność, chciałbym zobaczyć całość nieco złagodzoną.


Zapach bzu i agrestu:
Na pierwszym planie czuć skórki cytrusów, grejpfruta, najbliżej mu do niedawno poznanego przeze mnie Bowling Green Geoffrey Beene – ten sam cytrusowy vibe podszyty mchem, trochę zahacza też o Habit Rouge. Kompozycja bardzo dopracowana, kompletna.


Leondros:
Tutaj mamy mojego letniego faworyta. Cytryna, bergamotka, mech i trawa cytrynowa? Co to jest? To męska klasyka. To zapach lat młodzieńczych osobnika, który chciał być niczym James Dean. Cytrusy podszyte zielonymi nutami, poważnymi, w odbiorze dla mas uznane za stare. Eau Sauvage, Capucci Pour Homme, nuta Bowling Greena czy Eau Pour Homme Armaniego, zmieszana z YSL PH. Dla mnie coś fantastycznego ?


Machiavelli:    Kalejdoskop Czarnego Lądu
Tropikalny las pełen nęcących ich zapachów. Owocowe soki na ugaszenie pragnienia w upalny dzień. W oddali turkusowa laguna, mieniąca się w słońcu tafla. Gwar kolorowych ptaków i niewidzialnych insektów. Intensywne zielone, gęste i ukwiecone krzaki, palmy po których spływa daktylowa żywica. Może na Czarnym Lądzie, ale jak w prawdziwym kalejdoskopie!

Zapach zaczyna się pięknie i miękko. Czuć owoce i cytrusy z lekko kamforowym podbiciem. Od pierwszych chwil to bardzo rozpromieniająca i orzeźwiająca kompozycja. Jedna z tych kompozycji, która ma z pewnością dużo naturalnych olejków, zwłaszcza chyba trawy cytrynowej. Jest to wszystko jednak na tyle umiejętnie wywarzone, że nie jest mocno ziołowo, natomiast cały czas blisko natury – soczystej, wibrującej zielenią, obrodzonej owocami. W bazie zaś wyczuwalne jest białe piżmo.


Kasja:
Otwarcie jest  jasne, owocowo – cytrusowe. Po jakiś czasie do głosu dochodzi gorzkie petitgrain i jagody jałowca.  Gorzkość przeplata się z cytrusami i owocową słodyczą. Wyczuwam też  Davanę – bylicę z gatunku Artemisia pallens, wyjątkowo lekkie, cytrynowe olibanum, mech dębowy, waniliowy benzoes i piżmo. Kompozycja orientalno – fougere.

Zapach nr 5 przywołuje zapach letniego przyjęcia w ogrodzie. Gospodarz napalił w przydomowej wędzarni owocowym drewnem i dorzucił do niego garść gałązek jałowca razem z jagodami. W oczekiwaniu na przepyszne dania częstuje gości owocowo – cytrynowymi drinkami. Niezwykły dym o owocowo – cytrynowo – jałowcowym zapachu roznosi się po całym ogrodzie, a pan domu pachnie petitgrain, lawendą i jaśminem, a może to zapachy kwiatów dobiegają z rabat. Ten zapach jest mało orientalny, ale przyjemnie kojarzy się z zapachem ogniska domowego.

Rennifer_Lopez: Łasuchy nocą

Początek to na mnie ananas z puszki ze słodkawą lawendą, następnie uwędzona cytryna, z tym że jest to cytryna pokrojona w plasterki i zostawiona w cieple na kilka godzin, przez co straciła swoją cierpką zadziorność, jest słodkawo-kwaskowa i taka została poddana wędzeniu. Ta nuta szybko schodzi na dalszy plan (a szkoda, bo fajnie wybrzmiewa), zapach się wysładza. Od tego momentu czuję deser waniliowo-migdałowy z odrobiną esencji rumowej czyli bób tonka. Dokładnie tak pachnie według mnie przekrojona tonka, a nie jak to duszące badziewie z wielu mainstreamowych perfum.  A jeśli nie ma tam tonki, to uprzejmie proszę twórcę o podzielenie się informacją, co tak pachnie w tych perfumach 🙂 Myślę że jest tam jeszcze piżmo. Przyznam że początkowo miałam problem z wyodrębnieniem nut, więc po jednym psiku na dłoń dałam też drugi na wacik. Na nim zapach różni się dość wyraźnie, jest przyjemnie rześki, słodkawy ale nie tak słodki jak na mnie, czuć jakieś zioła (rozmaryn), troszkę goździków oraz iglaki. A teraz może wyjaśnienie tytułu, daję opisom próbek nazwy żeby potem łatwiej przypomnieć sobie zapach przy punktacji. Tutaj przyszło mi coś na myśl gdy na przemian wąchałam dłoń i wacik. Przede wszystkim, jakoś ten zapach kojarzy mi się z nocą, ciepłą, letnią nocą, grupką przyjaciół która obrabowała lodówkę ze słodkości i teraz siedząc w ogrodzie pałaszują to wszystko tak żeby ich nikt nie widział, śmiejąc się i przekomarzając 🙂


Liczi: Minerał – Ametryn

Szóstka to owocowa bomba, letni deser. Fioletowa galaretka wylana na kruchym, lekko słonym cieście a w niej zanurzone, nieobrane cząstki jabłek, gruszki, truskawki, porzeczki, brzoskwinie i rodzynki. Na wierzchu przybrana bitą śmietaną z wanilią. Jest upał a gospodyni zapomniała schować ciasto do chłodziarki. Śmietana dawno straciła kształt, spływa na talerzyk, galaretka leniwie uwalnia owoce a te odsłaniają zdrewniałe pestki i szypułki. Zapach na mojej skórze staje się drzewny, delikatnie sfermentowany. Wanilia towarzyszy mu do końca ale jest bardziej wytrawna. Perfumy optymistyczne, idealne na letnie popołudnie.


Kubańczyk: Poudre fruits
Szóstka to pudrowo-drewniana owocowa bomba, okraszona przyprawami, gdzie owoce swoją świeżość mają już za sobą. Niesamowicie orientalno-słodki mix, którego bałbym się użyć w ciepły dzień. Nie do końca to moje klimaty, zapach mnie  po prostu przytłacza. Jeżeli miałbym go porównać do innego zapachu, to byłoby to Animale- Animale Man. I nie są to identyczne, czy nawet podobne zapachu. To podobny vibe, podobna słodycz, która jest mocno specyficzna. Doceniam kompozycje, bo naprawdę czuć tu bardzo dobrą jakość składników i wierzę, że ten zapach będzie miał dziesiątki zwolenniczek/zwolenników.
Kolor: Pudrowo-brązowy


Iwonidos: pudrowy bal

Zanim wyjdziesz z tym młokosem,
przypudrować racz swój nosek,
włóż skórzane pantofelki,
soku wypij dwie kropelki,
a ognisko tam, w oddali
niech się pali….

Piękne owocowe otwarcie z lekko dymnym tłem. Moim zdaniem jest tu dojrzała śliwka i słodka pomarańcza. Po chwili owoce nieco cichną, dając pole do popisu akordom dymnym i lekko skórzanym. Mam wrażenie, jakby mama wrzuciła do ognia starą aktówkę taty, ale on zdążył ją uratować. Jest jednak nadpalona. Ten akord przydymionej skóry nie jest (na szczęście dla mnie 🙂 ) strasznie mocny i nie dominuje. Na zmianę czuję to owoce, to aktówkę, to znów wszystko zmieszane. Czuje też gardenię. Nie czuję za to wanilii. Zapach w sercu staje się pudrowy, słodkawy, trochę mdlący dla mnie. Do końca perfumy są owocowo pudrowe i gdyby nie ten dymno skórzany akord, powiedziałabym, że to zapach z grupy szyprowo- owocowej. Oj, będzie się podobał niejednej kobiecie 🙂


Mikail: Likier jajeczny
W dzieciństwie jadałem lody o smaku likieru jajecznego. W otwarciu zapachu o numerze 6 wyczuwam ten charakterystyczny, bardzo apetyczny aromat. W sercu wychodzą na pierwszy plan wanilia z tonką oraz delikatne nuty słodkiego alkoholu. Zapach bardzo otulający, przyjemny.


Jaffa:
Ciepły, przyprawowy, wysłodzony lekko. Czuć kwiaty. Dobra trwałość i projekcja.


Ela:
To jest bardzo dziwny zapach. Ani bardzo kobiecy, ani bardzo męski. Taki animalistyczny raczej. Nie umiem w nim odnaleźć piękna, jest w pewien sposób agresywny i odpychający.


Sobejjj:
Doczekałem się ciekawej bazy. Przy pierwszym kontakcie odbiłem się, bo nie jestem fanem gourmandów i ogólnie słodkich rzeczy (moje ulubione słodycze to kwaśne żelki!) a otwarcie jest dla mnie bardzo słodkie, palony brązowy cukier jak przy robieniu karmelu, na szczęście nie trwa to długo, o czym przekonałem się przy drugim teście i im dalej – tym lepiej. Nie będę rozwodził się nad poszczególnymi składnikami ale na pewno tonka odgrywa tu bardzo istotną rolę. Kompozycja wielu składników, które tworzą zupełnie nową jakość/zapach – czyli klasyczna w sumie definicja akordu. I tutaj to się udaje świetnie. To taki gourmandowy kameleon, który kojarzy się z wieloma rzeczami, ale żadną do końca nie jest – trochę migdały, trochę cukier, trochę bita śmietana, trochę krem deserowy, trochę kruche ciasteczko (może magdalenka), trochę posypka kakaowa, trochę napój musujący (może kola), trochę lemoniada. Długo myślałem nad tą kompozycją, bo wydawało mi się, że kiedyś już wąchałem coś podobnego i doszedłem do wniosku, że przypomina mi to nieco Unum Opus 1144 i Shalimara z mniejszą ilością cytrusów, czyli klasyka orientu. Chociaż nie moja bajka, doceniam.


Zapach bzu i agrestu:
Zapach Gejszy, kompletne zaskoczenie. Zapach słodkich czereśni, potem ewoluuje i robi się bardziej pestkowy. Otwarcie podobne jak w Oriflame Architect. Gdyby się okazało, że ta sama osoba skroiła zapach nr 3 to byłbym jej wielkim fanem 🙂
Kojarzy mi się z drewnianą misą pełną ciemno bordowych, dojrzałych, ogrzanych słońcem, pysznych czereśni.


Leondros:
Miałem zagwozdkę. Rozpoczęcie oudowe, wytrawne, lecz po chwili wybrzmiewające kobieco. Różowo mi krzyczę. Piwonia? Gdybym miał je na balkonie z chęcią bym się przekonał. Zielono mi – o tak, łodygi mokre od wody, czuć wodę. Kaszmir? To dla kobiet twór, jednak tak zmieszany, że rozłozenie go na składniki pierwsze jest ciężkie. Intryguje mnie.


Machiavelli: Senior Al-Fayed
Wizytówka arabskiego biznesmena, który podbija stary kontynent swoją fortuną. Krezus w dwurzędowym, tradycyjnym garniturze, właściciel klubów piłkarskich i luksusowych domów towarowych. Jedzie przez Talaat Harb, główną arterię Kairu, w swoim czarnym Cadillacu. W pojeździe miesza się woń płynu po goleniu, dawno wypalonych cygar i pieniędzy. Jedzie przez gwarne miasto, wśród klaksonów pędzących szaleńczo kierowców.

Kolejny perfumeryjny zapach, tym razem oparty o wyraźny akord mellis. Wyszło dosyć klasycznie, ponownie to orient raczej w wersji mocno zeuropeizowanej. Słodkawa, stonowana woń o fantazyjnych aspektach kwiatowych, drzewnych i przyprawowych. Pachnie bardzo „czysto”, subtelnie. Trochę jak stara, męska, kolonialna toaletka, z której dawno temu ktoś wyjął wszystkie kosmetyki i został tylko lekko pylisty, przyjemny ślad po wodzie toaletowej i mydle do golenia. Przejścia między akordami są bardzo płynne i wydłużone. Zdecydowanie ktoś wiedział co robi.


Kasja:
Otwarcie jest słodko kumarynowe. To z pewnością tonka. Dużo tonki na drzewnej,  pudrowo – piżmowej  i waniliowej bazie.  W sercu pobrzmiewają delikatnie jakieś owoce, może jest to czerwona pomarańcza i jeszcze jakieś inne owoce.. Zapach orientalny, jak dla mnie za dużo tonki, przytłoczył mnie, dopiero w bazie zrobił się dla mnie przyjemniejszy. Nie moja bajka, ale z pewnością wiele kobiet, a może i mężczyzn doceniłoby go. Trwałość na mojej skórze ok 10 godz., projekcja przez większość tego czasu na wyciągnięcie ramion, później słabsza.

Ta kompozycja przywołuje wyobrażenie słodkich lodów owocowo – waniliowych, z tradycyjnymi arabskimi ciasteczkami ma’amoul, przygotowywanymi na zakończenie Ramadanu.

8 komentarzy

  1. Jednak trzeba mieć talent, żeby potrafić w ten sposób pisać o perfumach. Odgadywać składniki i powiązać je ze wspomnieniami i sugestiami. Czytając te impresje, mam ochotę powąchać wszystkie opisywane zapachy.

    • Dzięki, bardzo lubię pisać a zapachy wspaniale działają na wyobraźnię. Obawiam się że co do odgadywania składników, to się dopiero okaże co powypisywałam 🙂 Chciałabym żeby choć część z tego była właściwa, zwłaszcza te, za które dałabym się pokroić 😉

  2. Testuję dziś zapach nr 4, 5 i 6. Juz przy wczorajszych testach pierwszej trójki byłam pewna, że zapachy są zamienione, a przy 4 to już mam pewność 🙂 🙂

  3. Aż tak duże rozbieżności ze spostrzeżeniami innych Testujących? 🙂
    Bardzo czekam na kolejne opisy, wczorajsze były powalające.

  4. Gnębi mnie czy to możliwe że w czwórce był anyż a ja go nie wyczułam? Lubię go a tu już dwie osoby o nim wspomniały. Mikail ma podobne skojarzenie do mojego w piątce, w sumie w czwórce troszkę też.
    Iwonidos, pozazdrościłam Ci tej nadpalonej aktówki taty 🙂 bardzo lubię skórę w perfumach, a już przydymiona to marzenie 🙂

  5. Zapach numer 4, złoto i mirra, w zamyśle, miał nawiązywać do złota.

    Wyobrażałem sobie, jak Trzej Królowie, poruszają się wolnym tempem przez pustynię, więc dzięki Rennifer_Lopez, prawie uwierzyłem, że mogę w perfumach oddać to, co sobie wymyśliłem.

    Zdaje się, że bursztyn, nazywany jest złotem Bałtyku.
    Mirra, po rozpuszczeniu w alkoholu, też nabiera złotej barwy.

    Zapach nie zawiera anyżu.

    Leondros, mirra posiada w sobie podton tytoniu, stąd to skojarzenie.

  6. Dziękuje wszystkim za miłe oceny tej mało orientalnej komozycji. Nie
    w pełni zrealizowałam swój zamysł, zabrakło mi wprawy i składników.
    Podobno jak się zrobi chociaż z 50 komozycji to można powiedzieć o
    jakimś doświadczeniu, to była jedna z pierwszych moich kompozycji.

    No i ten czas potrzebny na dojrzewanie. W czasie tych tych długich
    miesięcy trwania konkursu moja kompozycja znacznie się zmieniła,
    wysłałam młodą mieszankę, nieświadoma jak się zmieni.

    Bardzo ucieszył mnie odbiór mojej komozycji przez Renifer Lopez,
    naprawdę miedzy uliczkami domów spotkałam taki owocowy, zadziwiający
    dym, ktoś musiał spalać jakieś owocowe drewno. Porównanie do wizyty
    w domu bardzo oddaje moją inspirację. Równie mocno ucieszyły mnie
    porównania do znanych perfum.

    Dzięki Renifer Lopez i Kubańczykowi za nutę Coca-Coli obstawiałam,
    że piątka jest moja. Ta nutka naprawdę była, ale z czasem się rozmyła.

    Trawy cytrynowej nie było, ale te osoby które ją wyczuwały nie
    myliły się specjalnie dużo. Użyłam Palmorozy (palczatka imbirowa z
    tej samej rodziny co trawa cytrynowa) i May Chang. Jest wiele
    odmian tych palczatek powszechnie zwanych trawą np. cytrynowa, wełnista, pogięta, imbirowa i choć różnią się miedzy sobą składem chemicznym podobieństwo zapachu można zauważyć.

    Nie było kardamonu, imbiru, pieprzu, ale były śladowe ilości kminku,
    rozmarynu, goździków, bazylii. Najwięcej z nut przyprawowych było
    jałowca, to on dał wrażenie igliwia, sosny.

    Użyłam też miedzy innymi: sandałowca, olibanum, benzoesu, mchu,
    paczuli, wetiweri, drzewa różanego, copaiby,lawendy, petitgran, davany, pomarańczy, bergamotki. Za nuty kwiatowe odpowiada Hedione w połączeniu ze wspomniana już Palmorozą i Mellis accord.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.