Odkąd składniki syntetyczne wkroczyły do akcji, nie przestajemy wspominać stare dobre czasy, kiedy wszystko było pachnące i naturalne, nie to co dziś – dookoła sama obrzydliwa chemia. Tymczasem nie zdajemy sobie sprawy, że kompletnie odzwyczailiśmy się od natury. Perfumy naturalne wydają się być staromodne i dziwaczne, pachnące staruszkami. 🙂
Na przełomie XIX i XX wieków perfumiarze mieli do dyspozycji już kilka składników syntetycznego pochodzenia. Nowa era syntetycznych zapachów aldehydowych i kwiatowych dopiero miała nadejść w latach 20-ch, więc w roku 1900 zdecydowana większość ludzi nawet nie podejrzewała o istnieniu jakichś tam molekuł. Kumaryna była syntetycznym odpowiednikiem tonkowca wonnego, wanilina – lasek wanilii, a niedawno odkryte ionony – kwiatów fiołka. Nabywcom perfum nie przyszłoby do głowy, że w bardzo kosztownych flakonikach może być zawarte coś innego, niż naturalne ekstrakty roślin, owoców i drzew. Jedynie agenci handlowi oraz zawodowi perfumiarze z wielki zdumieniem i entuzjazmem omawiali nowo prezentowany aromat Le Trefle Incarnat od Pivera.
Dlaczego był tak niezwykły?
Kobiety korzystające przez lata z jednakowo pachnących perfum doznały szoku. Wyobraźcie sobie piorunujący efekt aromatu pachnącego zupełnie inaczej niż wszystko, czego doświadczyły w swoim życiu.
“Purpurowa Koniczyna” proponowała zupełnie inną jakość, nowe kolorowe słoneczne barwy, powiew świeżości poranka na kwiecistej leśnej łące. Była seksowna i pociągająca, a zarazem spokojna i delikatna. Elity uznały zapach za zbyt wulgarny, nonszalancki. Z tych samych powodów Trefle stał się bestsellerem wśród ogółu. Szczególnym powodzeniem te perfumy cieszyły się w … paryskich domach publicznych. 🙂
Dzieło Piveta stało się możliwe dzięki nowym odkryciom chemików. Tajemnica pachnidła tkwiła w użyciu dużej dawki składnika o nazwie Amyl Salicylate.
Amyl Salicylate tworzy tzw. “zapach orchidei” (fantazyjnych kwiatów), owoców lub świeżo ściętej trawy; przy odpowiednim użyciu jego zapach łączy się w olfaktoryczny kompleks przedstawiający koniczynę. Ten składnik jest ważnym budulcem większości kwiatów, w szczególności orchidei, goździka, hiacynta, bzu.
Kompozycja Trefla jest zbudowana na kilku akordach wiodących:
– heliotropowy wstęp
– główny akord salicylanowy, w którym prym wiedzie Amyl Salicylate właśnie
– kwiatowe rozwinięcie akordu salicylanowego
– ciężka drzewno-paczulowa baza wzmocniona piżmami
Akordy główny i bazowy mają zbyt mocne, ciężkie brzmienie. Żeby złagodzić całość kompozycji, zmiękczyć ją nieco, dodano świeży i delikatny akord heliotropowy wspierany kompleksem kwiatów jaśminu, ylang-ylang oraz neroli. Za utrwalenie i seksowną czułość jest odpowiedzialny akord piżmowy złożony z tinktury piżma, szarej ambry i kastorem.
Natomiast Amyl Salicylate odgrywa główną rolę w kompozycji zapachowej, łączy ciemną i jasną stronę aromatu, jest spoiwem poszczególnych akordów, przejściem pomiędzy nutami.
Jeżeli ktoś z Was postanowi odtworzyć rewolucyjny zapach sprzed ponad stu lat, oto odpowiednia formuła (oczywiście, składniki naturalne można zastąpić ich syntetycznymi odpowiednikami):
Dla mniej dociekliwych mam uproszczoną formułę aromatu:
Świetny artykuł! Zastanawiam się, czy dałoby się zastąpić czymś olejek palmarosy w prostszej formulacji? Niestety chyba nigdzie u nas nie jest dostępny (składniki staram się kupować tylko w zaufanych miejscach), a tylko tego mi brakuje żeby stworzyć ten akord:)
Na przykład czymś, co daje wrażenie czerwonych polnych kwiatów ))