Dlaczego reformulacje wszystko psują?

Powstaje jakieś arcydzieło perfumeryjne. Klienci są zachwyceni, sprzedaż rośnie, producenci są szczęśliwi. Aż tu nagle...

Powstaje jakieś arcydzieło perfumeryjne.
Klienci są zachwyceni, sprzedaż rośnie, producenci są szczęśliwi.
Aż tu nagle…
Nadchodzi ten straszny dzień, kiedy stary zapach wycofują, a na jego miejsce wchodzi amatorska podróba o tej samej nazwie.

Czy producenci całkowicie zwariowali? Specjalnie niszczą drogie naszemu sercu zapachy? Aż tak bardzo zależy im na zysku kosztem pogorszenia jakości?

Podobny obraz

Podobnego typu teorie spiskowe mogą mieć sens tylko z punktu widzenia klienta.
Producenci perfum, wielopokoleniowe rodziny z branży, na pewno nie są wariatami. Każde wycofanie dobrze znanego zapachu i zastąpienie go nowym niesie spore ryzyko niepowodzenia oraz całkiem wysokie dodatkowe koszty. Decyzje o reformulacji zatem (prawie) zawsze są dobrze wyważone i przemyślane.

Oczywiście, jednym z powodów reformulacji mogą być wysokie koszty surowców, magazynowania produkcji etc. Widzimy jednak tylko wierzchołek góry lodowej. Nikt nie będzie wprowadzał zmian do dobrze prosperującego projektu. Reformulacja spowodowana cięciem kosztów zawsze będzie oznaczała, że coś poszło niezgodnie z wcześniejszymi oczekiwaniami, np. sprzedaż jest znacznie niższa, niż zakładano.

Innym powodem mogą być substancje zakazane przez IFRA. Właściwie, zakazane w pewnym stopniu. Np. linalool jest składnikiem niepożądanym, jednak prawie każde perfumy zawierają ten komponent – sprawdźcie na opakowaniu. Są także składniki, których użycie jest tak bardzo ograniczone, że producenci są zmuszeni do ich zastąpienia. Dobrym przykładem służy naturalny mech dębowy, który posiada nieco odmienny zapach od swojego zamiennika Veramoss, co znacząco wpływa na konstrukcje zapachowe starej szkoły, bazującej zdecydowaną większość swoich dzieł na mchu.

W zasadzie, po kolejnych restrykcjach IFRA, producent jest zobligowany do przejrzenia zawartości zakazanych/ograniczonych składników w już wydanych lub właśnie tworzonych perfumach oraz ich wycofania z rynku. Wyobrażacie sobie wielkość kosztów? Następnie, jeśli chcą utrzymać sprzedaż danej marki, muszą w mniejszym lub większym zakresie stworzyć zapach na nowo, posługując się materiałami, które jeszcze nie trafiły na czarną listę podstępnej organizacji.
Wyobraźmy na chwilę sobie taki dla przykładu Eau Sauvage. Wyobraziliście? A teraz wyobraźmy sobie, że IFRA z dnia na dzień zakazuje używania w perfumach jakichkolwiek naturalnych cytrusów…

Jednak pierwszorzędnym, najbardziej istotnym czynnikiem powodującym zmiany i reformulacje jest umysł klienta!

Wielkie zmiany w perfumowych gustach, a także w innych dziedzinach naszego życia i postrzeganiu rzeczywistości – kinie, muzyce, ubraniach, fryzurach, poglądach, wizji przyszłości – zachodzą średnio co 20 lat, innymi słowy, co pokolenie.
Dlaczego niektóre doskonale skomponowane perfumy są uznawane za “babcine” lub “dziadkowe”? Ano dlatego, że ich zapach był właściwy, nowatorski, przyjemny dla innej epoki. W ubiegłym dwudziestoleciu popularne były szokujące otoczenie wyjątkowo mocne, tworzące dystans, projektujące aromaty, zadaniem których było dać znać o obecności swojego właściciela. Teraz modne są perfumy dla indywidualistów oraz słodko-drzewno-orientalne. Za chwilę wyrośnie pokolenie, które przestanie akceptować stan aktualny, a perfumiarze staną przed kolejnymi wyzwaniami.
Po co jednak tworzyć i promować nową nikomu nieznaną nazwę, skoro można posłużyć się starą, jedynie nieco “unowocześniając” skład kompozycji? Stary Fougere Royale kojarzyłby się ze starą szafą i saszetkami z lawendą. Szkoda psuć renomę tak wiekowej marki, lawendę należy poskromić i dostosować do standardów dnia dzisiejszego.

Doprawdy, kto dziś z młodych osób założy aromat piany do golenia ich ojca  lub duszące kwiaty bzu matki?

Tak więc pośrednio to my, klienci, jesteśmy głównymi winowajcami licznych reformulacji.
Producenci są nastawieni na zysk, a zysk jest zapewniony poprzez sprzedaż znanych marek o właściwym dla danej epoki zapachu.

5 komentarzy

  1. O ile się nie mylę to IFRA jest stowarzyszeniem prywatnym i ode mnie zależy czy będę przestrzegał ich restrykcji czy też nie. Dla nas w Europie najważniejsze są dyrektywy unijne, które w nieco mniejszym stopniu zabraniają używania pewnych składników. Oczywiście zawsze można podążać za IFRĄ, pytanie tylko czy zawsze warto się ograniczać :> ?

  2. BlueJeans, nie mylisz się.
    Gdyby nie jeden mały szczegół.
    Widzisz, jaka dziwna sprawa: IFRA powstała w 1973 roku i zajęła się “badaniami potencjalnie niebezpiecznych substancji”. Lecz już 3 lata później, w oparciu o działalność IFRA właśnie, przyjęto dyrektywę unijną o numerze 76/768/EEC, którą całkiem niedawno zaktualizowano i zastąpiono kolejną dyrektywą o numerze 1223/2009.
    Tak więc zakazy i zalecenia IFRA obowiązują PRZEDE WSZYSKIM w Unii Europejskiej.

    • Z tego co sprawdzałem to nie do końca jest tak jak piszesz. Pomiędzy zakazami Unijnymi a IFRA jest wiele rozbieżności w ograniczeniach pewnych substancji (Unia przede wszystkim zakazuje znacznie mniej substancji niż IFRA i dopuszcza większe użycie % dla części z nich[choć nie zawsze], kolejną sprawą jest to że część składników trzeba wymienić w składzie produktu). Jakiś czas temu pisałem również z jednym dostawców molekuł, który jasno się odniósł do sytuacji, że IFRA to stowarzyszenie prywatne i mogę respektować ją lub też nie. Natomiast najważniejsze w Europie są zakazy i nakazy ustalone przez UE ponieważ są obligatoryjne.

  3. BlueJeans, nie rozumiem z czym się nie zgadzasz. Dyrektywy unijne są obligatoryjne – to fakt. Kolejny fakt to bazowanie treści dyrektywy kosmetycznej na wynikach prac IFRA.

    • IFRA opisuje wiele różnych poziomów bezpieczeństwa dla kilku składników zapachowych, zabraniają również około 90 z nich przy czym dyrektywa UE
      76/768 / EWG, zabrania mniej składników zapachowych (około 30). Wg IFRA dopuszczalny poziom mchu dębowego w gotowym produkcie to 0.1% przy czym Unia nakazuje tylko wymienić ten składnik na etykiecie produktu jako potencjalny alergen po przekroczeniu bodajże 0.001%. Idąc tym tropem jeżeli nie jestem zrzeszony z IFRA mogę stworzyć perfumy, które mają więcej mchu dębowego niż 0.1% i według UE będę mógł je sprzedawać jeżeli wspomniany składnik zostanie wykazany jako alergen. Reformulacje zachodzą często dlatego, że ogromne koncerny przynależą do IFRA i dostosowują się do ich norm przy czym w niszy już nie koniecznie tak się dzieje.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.